Pamietna data- 8 czerwiec 2008

Pamietna data- 8 czerwiec 2008

Fantastyczna wycieczka w okolice klifow Mocher. Skutek- 11 tygodni w gipsie:)
Moi przyjaciele jada na ryby, ja zabieram swoje farbki i jade z nimi. Okolica piekna. Spuszczam sie po linie z 20-metrowej pionowej skaly. Na dole wybieram najwysza skalke, aby dobrze widziec okolice i miec wglad na wedkujacych kolegow, poniewaz moim zadaniem jest robic dokumentacje fotograficzna kazdej zlowionej rybki:) Przy okazji maluje. W pewnej chwili kolega krzyczy do mnie z oddali, abym zrobila zdjecie rekinowi tygrysiemu, ktorego zlowil po sasiedzku Irlandczyk. Odkladam wiec akwarele, siegam po aparat, robie zdjecie. Po czym w odwrotnej kolejnosci - odkladam aparat, siegam po blok akwarelowy trzymajac caly czas w zebach ulubiony pedzelek. Moment nieuwagi i... spadam ze skaly w polozona dwa pietra nizej szczeline, najezona wulkanicznymi kolcami. Twarz uratowal mi blok rysunkowy, ktory caly czas przed soba trzymalam. Ulubiony pedzelek uratowany, ale noga... Nie moge sie ruszyc. Bol nie do wytrzymania. Zaciskam zeby na drewnianej czesci pedzelka, aby nikt nie slyszal polskich "przecinkow", ktore sie w takiej chwili same wyrywaja:)