....Statki pasażerskie, płynące ze Starego Kontynentu do Ameryki, przewoziły, w latach największych fal emigracji, ludzi w trzech klasach: I, II i III. Jak łatwo się domyślić, na Ellis Island odprawiani byli tylko imigranci III klasy. Już w Europie ich podróż zwiastowała przekroczenie wszelkich norm. Tuż przed wejściem na statek byli dezynfekowani łącznie z bagażem. Nim jednak kupili bilet, musieli czasami czekać kilka godzin, a nawet dni, aby zebrać wszystkie potrzebne dokumenty. Na dolny pokład wchodziło tylu pasażerów, ilu zmieściło się. W niewyobrażalnym stłoczeniu, bez wentylacji, bez łóżek, między bagażami, z ograniczonym dostępem do wody i toalety, znosili wyprawę do swojego Eldorado. Statek płynął od 10 dni do miesiąca, co uzależnione było od warunków pogody. Kiedy w końcu dotarł do wybrzeża Nowego Jorku, musiał odbyć kwarantannę w wyznaczonym miejscu w porcie. Jeśli nie pojawił się tam między godziną 07:00 rano a 17:00, zarzucał kotwicę i czekał do następnego dnia. Imigranci, bez względu na wycieńczenie, czekali razem z nim. Po wpłynięciu do portu, pasażerowie I i II klasy odprawiani byli na pokładzie, reszta transportowana była łodziami na Ellis Island.
dodane na fotoforum:
danka19 2009-06-20
Dobrze że te koszmary sie już skończyły...chociaż żywot współczesnych emigrantów wcale nie jest łatwiejszy.. ile muszą znieść upokorzeń zanim znajdą swoje miejsce do jako takiego życia....
wiktorki 2009-06-21
W Ameryce nikt nie jest u siebie,,,,wszyscy są gośćmi .......................
aggie33 2009-06-26
każdy szuka ,,swojego miejsca na ziemi,, ...