Amarantus, czyli szarłat należy do najstarszych roślin uprawnych świata. Jego niezwykłe walory odżywcze doceniali już Inkowie i Majowie. Nasiona ich mielono kiedyś na mąkę (“zboże Inków”) lub prażono, jak kukurydzę. Starożytni Grecy wysoko cenili własności lecznicze szarłatu zwisłego, roślina ta była dla nich symbolem nieśmiertelności, gdyż zerwana i zasuszona, nie zmieniała swego wyglądu. Z powodzeniem można stosować go w żywieniu osób z hiperlipidemią, anemią, miażdżycą, cukrzycą, chorobami układu nerwowego, krążenia i kostnego, a także może być składnikiem diety dzieci chorych na celiakię, gdyż nie zawiera glutenu. Amarantus jest źródłem wielu składników mineralnych, zwłaszcza wapnia (250 mg/100 g nasion), fosforu, potasu i magnezu. Spożycie 100 g nasion amarantusa pokrywa 1/3 dziennego zapotrzebowania na wapń. Pod względem ilości żelaza (15 mg w 100 g nasion) bije na głowę niemal wszystkie rośliny, z osławionym szpinakiem włącznie, co z powodzeniem można wykorzystywać w stanach anemii, a także w diecie kobiet ciężarnych potrzebujących w tym okresie szczególnie dużo tego pierwiastka. Włączenie do jednego posiłku dziennie dania przygotowanego z nasion amarantusa całkowicie pokrywa zapotrzebowanie na żelazo. Pod względem witamin występuje ich tyle samo co w innych zbożach. Wysoka wartość odżywcza i energetyczna sprawia, że dania lub chrupki z amarantusa znalazły się w diecie osób uprawiających duży wysiłek fizyczny (sportowcy, komandosi). Zewnętrznie: trudno gojące się rany, oparzenia, odleżyny, odmrożenia, uporczywe owrzodzeni i wypryski (świeże lub zamrożone ziele szarłatu rozcierane z tranem, olejem rokitnikowym i olejem lnianym – w równych proporcjach – najlepiej do okładów).
dodane na fotoforum: