Czasy potopu
Podczas potopu w 1655 r. Sandomierz jak większość kraju został zajęty przez Szwedów, a zamek obsadzony załogą najeźdźców. W marcu 1656 roku, po nieudanym oblężeniu Przemyśla Karol Gustaw postanowił wrócić do Warszawy, a pierwszym przystankiem miał być Sandomierz. Polskie dowódcy czyli Jerzy Lubomirski i Stefan Czarniecki uzgodnili iż ten pierwszy wyprzedzi Szwedów i zajmie miasto a drugi będzie nękał ich w czasie marszu. Plan udał się połowicznie. Lubomirski opanował miasto, ale Szwedzi schronili się w zamku, a tego nie dało się zdobyć. Z kolei Czarniecki nie otrzymał obiecanego wsparcia jazdy A. H. Pałubińskiego i jego zasadzka, która mogła rozbić obce wojska pod Niskiem nie powiodła się. Tak więc Karol Gustaw dotarł do Wisły pod Sandomierzem, ale jej nie przekroczył, a w zamku broniła się 500-osobowa załoga szwedzka. Jak opisuje to uczestnik wydarzeń H. Ch. Holsten: "Polacy rozłożyli się po drugiej stronie Wisły, a my po tej, tak że mogliśmy się tylko ostrzeliwać z artylerii. Ponieważ nie czuliśmy się tak mocni, by przejść na drugą stronę, pobić ich i tak pomóc zamkowi, przez cały czas posyłaliśmy nocą na tamtą stronę po kilka łodzi z rozkazem, by gdy wszystko będzie gotowe [zaminowane], nocą wycofali się na nasza stornę, co też się stało". I faktycznie, gdy podnieceni wieściami o wielkich kosztownościach zrabowanych przez Szwedów i przetrzymywanych na zamku, chłopi ruszyli na niego szturmem, komendant Sinclar kazał odpalić lont, a sam z całą załogą uciekł na podstawione łodzie. Wielki wybuch zniszczył warownię, grzebiąc blisko 100 Polaków.
dodane na fotoforum: