Historia parafii p.w. św. Józefa
Początki parafii w Klimontowie sięgają roku 1626, kiedy to Jerzy Ossoliński, otrzymawszy zgodę biskupa krakowskiego, wystawił mały drewniany kościółek kilkadziesiąt metrów od północno-zachodniego krańca Rynku, pod wezwaniem św. Jana Chrzciciela i Jana Ewangelisty.
Pierwszym proboszczem nowej parafii został ks. Paweł Rzeczycki, doktor filozofii, nauczyciel Jerzego i kapelan domowy kaplicy Ossolińskich w Ossolinie.
W 1643 roku Jerzy Ossoliński rozpoczął wznoszenie nowej świątyni, pod wezwaniem św. Józefa według projektu Wawrzyńca Senesa, wzorowanej na kościołach rzymskich, która miała być kościołem kolegiackim. Biskup krakowski Piotr Gębicki zatwierdził przywilej infuły dla prebozyta kapituły. Pierwszym prepozytem - infułatem został w 1648 roku kanonik poznański i proboszcz zwoleński ks. Jan Różycki.
Niestety, gdy wydawało się, iż niewiele już trzeba, by świątynia została ukończona, Jerzy Ossoliński zmarł w Warszawie w 1650 roku, mając 55 lat. Pochowano go w podziemiach jego kościoła. Odszedł podobnie, jak jego ojciec, nie dokonawszy dzieła. Finalizować je będą inni, ale dopiero w następnym wieku.
W 1656 roku w trakcie zimowo-wiosennej ofensywy wycofujący się z Sandomierza Szwedzi, pociągnęli na Klimontów. Zrabowali miasto i stojące obok siebie kościoły, stary parafialny oraz kolegiatę, a następnie je podpalili. Drewniany kościółek spalił się doszczętnie, kolegiata w dużym stopniu uległa zniszczeniu - wypaliło się wnętrze. Rok później to co zostało w kolegiacie zostało całkowicie złupione przez zagon kozacki pod wodzą Jerzego Rakoczego z Siedmiogrodu. Kolegiata popadła w ruinę.
Straty wojenne były ogromne. Kapituła przy kolegiacie zaprzestała swych czynności. Niestety kolejni proboszczowie - prepozyci nie byli w stanie podjąć dzieła ratowania świątyni. W dodatku wielkiego zniszczenia dokonał pożar w kościele, szalejący w wigilię Zielonych Świąt 1690 roku.
dodane na fotoforum: