Stefan Flukowski
Sandomierz
Na wysokim, na brzegu Wisły
stoi Sandomierz,
W Sandomierzu ratusz
strojny w dworski kołnierz.
W sandomierskie noce gwiaździste
słowik w gaju dygoce jak listek.
Wąwozem
ku rzece srebrne sarny gonią,
na głogach
co godzina wyżej
księżyc się wiesza,
zawiesza, przewiesza
bardzo kolorowym lampionem.
W mieście dom,
gdzie nad pochyloną
Jana Długosza głową
orzeł gubił białe pióra
i wirowało złotą koroną.
W mieście – zamek Piastów,
a nad nim stepowy grom,
którym ciskała burza
na gród,
na miasto,
nim na wschód odpłynie
w romantycznych chmurach.
W mieście – kto się na Opatów bierze,
ten przez bramę sklepioną
rozstaje się z Sandomierzem.
Na Pieprzowych Górach zapłonęły róże,
nad smugą ich woni szybkie, dzikie burze
jak fugi chromatyczne,
Rozkiełznane harmonie.
I głos słowików uparty,
wszędzie przenikający, długi.
Przez sady, ogrody, chmielniki,
ogrody i sady
idzie pastuszek pyzaty,
co pogubił łaciate krowy,
i niesie na coraz dłuższej tyce
księżyc -
pomarańczowy lampion.
dodane na fotoforum: