" Pochowajcie mnie, gdy umrę, gdzieś na polu,
Żeby zboże w lecie chwiało się nade mną,
Żeby dzwonił główkom kłosów i kąkolów
Wiatr, brat miły, swoją pieśń codzienną.
Bom najwięcej kochał zboża rozszeptane,
Deszczem myte, słońcem grzane, całowane,
Szumne, drżące,
Szelepiące.
Z mego serca mak wystrzeli i zakwitnie,
Z moich oczu wyrosną dwa kłosy żytnie -
Będę nocą poprzez źdźbeł wąziutkie szpary
Patrzył w świat swój dawny, w sen swój
nie - do - wiary."
Stanisław Ciesielczuk