https://www.youtube.com/watch?v=9srqj4MA8sU
<iframe width="560" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/9srqj4MA8sU" frameborder="0" allowfullscreen></iframe>
Przedstawienie "Poskromienia złośnicy" w reżyserii Michała Kwiecińskiego, w przekładzie Macieja Słomczyńskiego, jest przykładem adaptacji, której atrakcyjność dla widza wynika nie z kunsztu stylizacji, ale przede wszystkim z żywej obecności aktora. To on przemienia stare anegdoty, nieprawdopodobne przygody w temat do refleksji nad naszym uwikłaniem w byt codzienny.
Osnową akcji jest wątek aktualny od stuleci, ponuro nazwany przez modernistów walką płci. Daleka jest jednak sztuka Szekspira od mroków i dewiacji, jakie w ten temat wpisuje literatura i film, od Strindberga po epatujące widza paranoją oferty dzisiejszego kina. Słynna komedia tchnie humorem, lekkością, pogodą renesansowej zabawy. Poskramianie przez męża Katarzyny-złośnicy spełnia wprawdzie wyobrażenia średniowiecza o roli żony w małżeństwie, bezwzględnie posłusznej wobec męża i pana, ale też jest farsą z epoki, która znała smak miłości.
We wszystkich komediach Szekspira głównej przygody, jakiej bohaterami są książęta i wieśniacy, kupcy i rycerze, Mirandy, Bianki, Katarzyny - każda inna. Joanny Szczepkowskiej nie jest przede wszystkim "smarkulą", której dąsy uśmierza mężowska tresura. Aktorka zdramatyzowała tę postać, jej bohaterka złości się i tupie, terroryzuje ojca i siostrę, odstrasza amantów i jest to bunt dojrzałej kobiety. Celowy, rozmyślny odwet za odtrącenie, sprzeciw wobec fałszu istot faworyzowanych jak Bianka w istocie samolubna zadufana w swoich cnotach. Przez krzyk, złośliwości, agresję Katarzyna w oczach otoczenia staje się jędzą i Szczepkowska śmiało gra taki jej wizerunek zewnętrzny. Inaczej odbiera ten bunt i tę metamorfozę widz dzięki bardzo precyzyjnie rozegranemu przez aktorkę kontekstowi podcieni, kojarzeń impresji, jakie przebijają się raz po raz spod grubej tkanki starej anegdoty. Niestety, specyfiką wielu spektakli telewizyjnych jest również i to, że nie ma porozumienia, nawet nie między drugim i pierwszym planem aktorskim, ale, co gorsza, między pierwszymi partnerami sceny. W przypadku omawianego przedstawienia zdawało się, że każdy z głównych wykonawców inaczej pojął własne zadanie. Janusz Gajos dał postaci Petrucchia rubaszność, rodem z innego gatunku sztuki. Pettucchio przyjeżdża wprawdzie do Padwy, by ożenić się bogato, bez względu na urodę, wiek i charakter wybranki, jednakże nie jest to rola dla brutalnego i nieposkromionego w ezopowej witalności "swojskiego chłopa". Szczepkowska nie miała więc partnera dla swojej oryginalnej koncepcji roli. Wiele wdzięcznej zabawy zapewnił telewidzom popis całego zespołu znakomitych aktorów w rolach epizodycznych, zagranych z temperamentem i uśmiechem. A tego potrzeba nam chyba najbardziej.
dodane na fotoforum: