Rok po katastrofie w Wujku. Winni nadal nieosądzeni
W kościele pw. Trójcy Przenajświętszej w Rudzie Śląskiej-Kochłowicach odprawiona zostanie w sobotę msza św. w intencji ofiar i poszkodowanych w katastrofie górników. Liturgii przewodniczył będzie metropolita katowicki abp Damian Zimoń. Po nabożeństwie uczestnicy, wśród których znajdą się też szefowie Katowickiego Holdingu Węglowego i zastępy ratowników ze wszystkich zakładów spółki, przejadą pod kopalnię Śląsk, gdzie złożą kwiaty i zapalą znicze pod pamiątkowym krzyżem.
Janusz Wanczura jest jednym z 36 górników, którzy odnieśli ciężkie rany. Mówi, że od miesiąca przeżywa zbliżającą się rocznicę katastrofy, ale bije się z myślami, czy wziąć udział w oficjalnych obchodach. - Z jednej strony bardzo bym chciał, ale boję się spotkania z kolegami i rodzinami tych, którzy zginęli. Żadne słowa nie oddadzą tego, co przeżyliśmy, naszego dramatu i cierpień. W tamtym dniu zmieniło się całe moje życie - mówi pan Janusz, który pracował na oddziale remontowo-przygotowawczym.
Nauczył się już odpowiadać na głupie pytania, np. czy blizny po oparzeniach wciąż go bolą. Ostatnio zapytała go o to sąsiadka. - Niech pani oparzy sobie palce i pomnoży to razy 60 - odpowiedział pan Janusz, który miał poparzone właśnie 60 proc. powierzchni ciała i drogi oddechowe.
Ale wciąż nie może spokojnie reagować, gdy ludzie dopytują się, czy chce wracać na kopalnię. Mówi, że blizny po oparzeniach może kiedyś się zagoją, ale to, co zostało w głowie, już się nie zmieni. - Boję się nawet ciemności - mówi Wanczura i zapewnia, że na dół nie zjedzie nigdy.
Do wypadku doszło 18 września 2009 roku na porannej zmianie, gdy górnicy fedrowali węgiel na ścianie nr 5 na głębokości 1050 metrów. W tym samym czasie kilku elektromonterów naprawiało przewód zasilający jeden ze znajdujących się pod ziemią klimatyzatorów. Prawdopodobnie po raz kolejny łatali przetarty kabel, bo stan wszystkich urządzeń znalezionych na dole był fatalny. Gdy włączyli prąd, doszło do zwarcia. Zapalił się, a potem wybuchł metan oraz pył węglowy, który zgromadził się w chodniku. Płomień o temperaturze tysiąca stopni Celsjusza i potężna fala uderzeniowa w ułamku sekundy zabiły 12 górników. Ośmiu zmarło w szpitalach, a 36 zostało rannych, w tym większość ciężko.
Do tej pory zakończyło się tylko dochodzenie prowadzone przez Wyższy Urząd Górniczy w Katowicach. Eksperci uznali, że doszło do wypadku, bo osoby odpowiedzialne w kopalni za prowadzenie w tym rejonie wydobycia nie zadbały o właściwe przewietrzenie ściany nr 5. Do wyrobiska dostawało się zbyt mało powietrza, przez co metan zaczął gromadzić się w tzw. zrobach, czyli miejscach po wydobyciu węgla. - Widzieliśmy błędy, brak wyobraźni, zaniedbania i fatalny nadzór - wyliczali kontrolerzy z nadzoru górniczego.
Sankcje dyscyplinarne spotkały na razie 10 osób z dozoru i kierownictwa kopalni. Zostali zdegradowani i przesunięci na inne stanowiska. Nikt nie stracił pracy.
Niezależne śledztwo prowadzi Prokuratura Okręgowa w Katowicach. Do tej pory przesłuchano 358 świadków, w tym pokrzywdzonych górników, i zabezpieczyła 297 dowodów, głównie maszyn i urządzeń wydobytych z kopalni. Do tej pory nikomu nie postawiono zarzutów, ale śledczy przyznają, że zachodzi znaczne prawdopodobieństwo prowadzenia prac z naruszeniem bezpieczeństwa i higieny pracy. Kluczowa będzie ekspertyza przygotowana przez siedmiu biegłych z Politechniki Śląskiej, która ma odpowiedzieć na pytanie, co było przyczyną katastrofy. Ekspertyza wczoraj trafiła do prokuratury, ale co się w niej znajduje, wiadomo będzie dopiero za kilka dni. - Prokuratorzy muszą mieć kilka dni na dokładne przestudiowanie tej dokumentacji - mówi Marta Zawada-Dybek, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Katowicach.
Katowicki Holding Węglowy zapewnia, że zarówno rodziny ofiar, jak i poszkodowanych górników otoczono opieką. Wypłacono zapomogi i odprawy. Holding zapewnia też, że pomaga w sfinansowaniu kosztów leczenia i rehabilitacji oraz przyjął do pracy osiem osób z rodzin zmarłych górników i cztery z rodzin osób poszkodowanych.
Do tej pory do pracy w kopalni wróciło zaledwie 12 rannych górników. Pozostali przez cały czas się leczą i rehabilitują.
Więcej... https://katowice.gazeta.pl/katowice/1,88313,8393963,Rok_po_katastrofie_w_Wujku__Winni_nadal_nieosadzeni.html#ixzz0zqtfMFP3
dodane na fotoforum:
tomasz1 2010-09-21
ŻYCIA TYM LUDZIOM NIKT I NIC JUŻ NIE WRÓCI
ABY TO SIĘ JUZ NIGDY NIE POWTÓRZYŁO
WITAM SERDECZNIE
POZDRAWIAM MILUTKO