Pogotowie wezwałam 12 marca 2009r., jednak z powodu fatalnego stanu zapuszczonej przez Urząd Gminy drogi gminnej - nie dojechała do mnie na gospodarstwo. Musiałam dojść do karetki aż kilometr (300 metrów moim gospodarstwem i potem 700 metrów drogą gminną).
yorkieqs 2009-03-14
to normalka !! do umierajacego na zawal 25 letniego chlopaka pogotowie jechalo 45 minut. dodam ze bylo to w centrum bytomia
indianka 2009-03-14
Do mojego umierającego na zawał wujka pogotowie jechało 2 godziny.
Dodam, że było to w centrum Szczecina, a pogotowie znajdowało się ok. 300 metrów od mieszkania w osiedlowym bloku w którym konał wujek. Wujek skonał. Było to jeszcze za komuny. Teraz karetki poganiane kapitalizmem jeżdżą szybciej ;)
Co do mojej akcji ratunkowej, to akurat tutaj problemem nie było samo pogotowie, tylko brak dojazdu do mojego gospodarstwa. Pogotowie przyjechało szybko, sęk w tym, że utknęło w błocie i śniegu 1km od mojego domu. Gdybym ja miała zawał, to zanim by ratownicy do mnie doszli przez śnieg i błoto ten kilometr i zanim by mnie donieśli do karetki drugi kilometr powrotny to byłoby po mnie.
Wina leży po stronie Urzędu Gminy, który jest odpowiedzialny za fatalny stan drogi jako jej właściciel ustawowo zobowiązany do jej remontowania, konserwowania i utrzymywania w stanie przejezdnym i bezpiecznym przez cały rok.
indianka 2009-03-17
Zasłabłam. Fatalnie się czułam - jakaś ostra grypa mnie zaatakowałam i do tego serce mnie bolało.