Przebudzenie.

Przebudzenie.

Dla Elfika, który podpowiada do ucha by zostać, by cierpliwość z marzeniami górowała...
https://www.youtube.com/watch?v=HTAdKdzWrgY&feature=share&list=FLfzVk3d1JgCy2qcQfE3Mqiw

Budzik sprawdza kilkukrotnie czy aby na pewno zadzwoni o ustalonej godzinie, mimo to zawsze budzi się przed czasem. Wyciąga ospałą rękę, by sprawdzić czy nie zaspał, czy na pewno zadzwoni. Tak, ma jeszcze kilkanaście minut snu, czy może raczej pilnowania budzika. Wreszcie wyczuwa drżenie pod jego dłonią, a zaraz potem wyłania się poranny koncert słowika. Niestety, szybko wyłącza by nie budzić rodziny i zwleka się cicho z łóżka… Wciąż ospale, lecz zdecydowanie, wychodzi z pokoju zabierając ze sobą to i owo.
Tak oto zaczyna się wstęp do udanego poranka. Szybkie śniadanko z mocną kawą i w drogę. Prędko, by zdążyć przed ginącymi gwiazdami. Niebo pięknie rozgwieżdżone, dopiero tu poza miastem widać jak pięknie przedstawia się nocne niebo. Gwiazdy migoczą na kolorowo, a każda inna, każda chce się wyróżnić z pośród setek tysięcy, toż to prawdziwy przepych migoczących pereł… A to jeszcze nic.
Gdy tylko wyszedł, do ucha dotarł piękny głos puszczyka. Dobrze znany mu śpiew i rozpoznawalny też przez innych mieszkańców tego dzikiego zakątka. Połączył obraz, który widział przed sobą z głosem puszczyka i odetchnął. A widok był niesamowity. Mgła ścieliła się nad samą wodą podwajając tym samym jej wielkość. Wyłaniające się z niej drzewa tu i ówdzie wyglądały jak nocne straże tej tajemniczej krainy. Za każdym razem przychodzi mu myśl by rozstawić sprzęt i spróbować ten obraz uwiecznić, ale zaraz gdy tylko głowa unosi się wyżej porzuca ten pomysł. Robi się jaśniej. Fakt, zdjęcie mogłoby się udać, ale nie zdążyłby się schować zanim coś by go zauważyło. Ponownie więc wkracza w znaną tylko mu ścieżkę. Puszczyk już przestał swojego koncertu, ale za to słychać coś na wodzie. Tam, po prawej jakiś drapieżnik pogonił w ciemnych odmętach płytkiej wody, to znowu gdzieś w oddali usłyszał krzyżówki. Najpierw dały głos, potem poderwały się z wody. To raczej już jego wina, bo właśnie wszedł do wody, by brodem przejść na swoją ukochaną wyspę. Starał się cicho brodzić, aby nie płoszyć tych, którzy nadal śpią lub nie widzą, że to stary niezdarny człek wkracza w ich mały kawałek raju…
Zwierza do maskownicy się już przyzwyczaiły, ale tym razem stoi całkowicie w wodzie, mus mu ją przestawić, a tu czasu co raz mniej. W oczach mu topnieje nocna czerń, a pokazuje się coraz dalsza szarości biel unoszącej się mgły. Do tego słyszy coraz więcej budzącego się świata. To ptaki, które ma zamiar podglądać przy zwykłym codziennym porannym krzątaniu. Gdy tylko przeniósł maskownicę, usłyszał pierwsze głosy kwokacza. A tu trzeba jeszcze umieścić głowicę w wodzie, bo tak akurat wyszło, gdy podkopał się, aby złapać odpowiednią perspektywę. Rozwinąć materac z plandeki i koców, umieścić plecak, aparat oraz siebie samego i na koniec zaszyć się, by nie był widziany. Kłopotliwy proces, bo wciąż okryty ciemnościami.
Wreszcie uśmiechnął się ;)
Kładąc się na kocu zaczął z uśmiechem marzyć o obfitych łowach. Bardzo liczył na ten 30-minutowy poranny złoty spektakl. Głowę podparł o łokieć i wpatrywał się przez mokrą siatkę na budzący się dzień. Co jakiś czas nad maskownicą słychać było szelest skrzydeł i dobrze rozpoznawalne głosy kwokaczy i samotników, chociaż ci drudzy wcale nie tacy samotni już byli. W oddali w gęstej mgle usiadł pierwszy ptak, niestety jeszcze światełko słabe, lecz widok jak z zaczarowanej baśni. Mgła o różnej gęstości stwarzała wrażenie jak gdyby woda oddychając co jakiś czas puściła dymka - coś na wzór palacza, gdy delektując się dymem wciąganym z papierosa w płuca, dawkuje wydychanie. Po prawej widoczna wysoka skarpa z zadrzewieniem jeszcze całkiem ciemna, po lewej jeszcze wyższa burta, ale już mrok z niej schodził, a najwyższe topole na niej rosnące zaczynają pokazywać poranne światełko. Widok niesamowity, światełka nieśmiałe i leniwe, jakby bawiły się z nocą w berka. Tu i ówdzie powoli rozpalały gałązki by nieuchronnie doprowadzić do słonecznego poranka. To znowu w głębi na wprost ta sama magia poranka pokazuje wrota na głębszą wodę. Po prawej koniec wyspy, po lewej poranek odsłania piękną niewielką wysoką wysepkę, a na wprost już widzimy wąskie okienko, a w nim odcień czerwieni. Sprawcą tej magii kolorów jest przebudzenie naszej gwiazdy.
więcej... https://andrzejreschke.pl/index.php/publikacje/item/95-przebudzenie

lilka13

lilka13 2013-09-16

nutka piekna !!

ewwwa

ewwwa 2013-09-17

Wiesz co tym wszystkim myślę.......:)

dodaj komentarz

kolejne >