...pozostawił poczet Cesarzy w Łazienkach ...a co pozostawia po sobie ustępujący Prezydent?...może znów wybierzmy króla
Przez długie lata mieszkańcy pewnego miasta, znosili nieudolne rządy i niepokoje społeczne. Nie mogli po prostu obalić monarchy, tego zabraniał obyczaj, a z drugiej strony mieli szczerze dość arogancji i egoizmu kolejnych władców. Zwołali więc radę mędrców.
Rada podjęła decyzję: odtąd król będzie wybierany na cztery lata i otrzyma władzę absolutną. Będzie mógł podnosić podatki, żądać bezwarunkowego posłuszeństwa, wybierać każdej nocy inną kobietę , jeść i pić ile dusza zapragnie. Krótko mówiąc, każdy jego rozkaz, nawet najbardziej absurdalny, zostanie natychmiast spełniony i nikt nie będzie kwestionował jego sensu. Po upływie czterech lat władca zrzeknie się tronu i opuści miasto, zabierając ze sobą rodzinę i wszystko, co mają na sobie. Wiadomo było, że czeka ich pewna śmierć na pustyni, gdzie zimą panował lodowaty chłód, a w lecie nieznośny upal, nie było ani co jeść, ani co pić. Mędrcy sądzili, że przy takich warunkach nikt rozsądny nie zechce sięgnąć po władzę, a wtedy można by wrócić do pradawnego obyczaju demokratycznych wyborów. Tron był do wzięcia. Początkowo zgłaszało się kilku chętnych: starzec toczony nieuleczalną chorobą, który umarł w czasie swojej kadencji, szaleniec, który opuścił miasto już po czterech miesiącach i pochłonęła go pustynia. Zaczęły krążyć dziwne plotki o klątwie rzuconej na tron. Nikt nie chciał ryzykować własnym życiem. W mieście zapanowała anarchia. Starszyzna była rada, że pozbyli się tych, którym chodziło wyłącznie o władzę. Wtedy pojawił się pewien młody mężczyzna, dobry mąż i ojciec. Chcę być królem! Mędrcy ostrzegali go o ryzyku, wyjaśniali, że chcieli zniechęcić wszystkich despotów i awanturników. Młodzieniec jednak obstawał przy swoim. Młodzieniec i jego rodzina okazali się wspaniałymi zarządcami. Rządzili sprawiedliwie, mądrze dzielili bogactwa, obniżyli ceny żywności, organizowali festyny na zmiany pór roku, wspierali rzemiosło i sztukę. Ale co noc wielka karawana obładowanych wozów opuszczała miasto. Każdy wóz był przykryty płachtą i nikt nie widział, co się pod nią kryje. Starszyzna sądziła, że władca wywozi kosztowności ze skarbca. Pocieszali się jednak, że karawany ze zrabowanym bogactwem daleko nie zajadą, bo wkoło ciągnęła się tylko dzika pustynia, a kiedy nastąpi kres panowania młodego władcy, zorganizują wyprawę do miejsca, gdzie konie padły z wycieńczenia, a jeźdźcy umarli z pragnienia i odzyskają wszystko. Upłynęły cztery lata. Miody władca ustąpił z tronu i zbierał się do opuszczenia miasta, ku wielkiej rozpaczy mieszkańców, gdyż nigdy nie żyło im się tak dobrze i nikt nawet nie pamiętał króla równie mądrego i równie sprawiedliwego!
Decyzja Rady była jednak nieodwołalna. Młodzieniec zwrócił się do żony i dzieci z prośbą, by mu towarzyszyli.
- Pójdę z tobą - odrzekła żona - ale pozwól naszym dzieciom zostać. Przeżyją i będą opowiadać naszą historię następnym pokoleniom.
- Zaufaj mi - prosił zdetronizowany władca.
Cóż robić? Prawo było surowe. Dosiedli koni i wyruszyli, żegnani przy bramach miasta przez rzeszę wiernych poddanych. Starszyzna plemienna nie ukrywała zadowolenia - na nic się zdało poparcie ludności, prawo jest prawem, odtąd nikt nie ośmieli się sięgać po królewską władzę i w końcu powróci demokratyczny ład. Trzeba jeszcze tylko odzyskać skarby ukryte na pustyni . Cała rodzina jechała w milczeniu w kierunku doliny śmierci. Kobieta bała się cokolwiek powiedzieć, dzieci nie rozumiały, co się stało, a były król pogrążył się we własnych myślach. Cały dzień zjeżdżali ze wzgórza, wędrowali rozległą równiną, a obóz rozbili na następnym wzniesieniu. Kobieta obudziła się o świcie, żeby w pełni wykorzystać ostatnie chwile życia i po raz ostatni spojrzeć na ojczyste góry, które tak kochała. Wspięła się na szczyt, popatrzyła w dół, gdzie spodziewała się zobaczyć pustynię i oczom nie mogła uwierzyć. Przez cztery lata panowania władca wysyłał z miasta wozy wyładowane nie klejnotami, ani nie złotymi monetami, ale cegłami, nasionami, drewnem, dachówką, tkaninami, przyprawami, zwierzętami domowymi, narzędziami do poszukiwania wody.
Zobaczyła więc w dole miasto nieporównanie nowocześniejsze i piękniejsze niż to, które musieli opuścić.
na podstawie książki którą ostatnio czytałem - Paulo Coelho - Zwycięzca jest sam
https://www.youtube.com/watch?v=5cfJjYNz7oE
Warszawskie Łazienki - 8/2010
kaka18 2010-12-06
Cudownie! Miłego mikołajkowego wieczorku życzę.
airiam 2010-12-06
Jarku,dziękuję..:)) jeśli Ci się podoba to proszę zabierz sobie tę fotkę do swojej galerji..:)) sprawisz mi tym przyjemność