Los niektórych żołnierzy generała Władysława Andersa był wyjątkowo ponury. Po 1945 roku część zwycięzców spod Ankony i Monte Cassino dobrowolnie wróciła do Polski bądź została odesłana na mocy brytyjsko-sowieckiego porozumienia o repatriacji. Ci, którzy przed 17 września 1939 roku byli obywatelami ZSRR – choć w czasie wojny walczyli w polskich mundurach – zostali przejęci przez NKWD i wysłani do gułagu.
Sytuacja polskich emigrantów politycznych nie była łatwa. Wyspa dopiero się podnosiła ze zniszczeń wojennych, imperium się rozpadało, a przestawiająca się z torów wojennych gospodarka nie była w stanie wszystkim zapewnić zatrudnienia. Jednym słowem – nie witano byłych żołnierzy armii sojuszniczej z otwartymi ramionami.
Wśród emigracji osiadłej po II wojnie w Wielkiej Brytanii wiele mówiło się o żołnierzach z armii Andersa, którzy zdecydowali się wrócić do kraju i nigdy do niego nie dotarli. Mówiono, że na pełnym morzu przekazywani byli z okrętów brytyjskich na sowieckie. Widząc, co ich czeka, skakali do morza i płynęli wpław z powrotem do jednostek angielskich.
Wspominano tych, którzy przepadli bez wieści lub trafili do łagrów na dalekiej północy i wschodzie Związku Radzieckiego.
Podczas badań prowadzonych pod koniec lat 90. uwagę pracowników Memoriału przyciągnęły powtarzające się biografie łagierników pochodzących z Kresów Wschodnich przedrozbiorowej Rzeczypospolitej – wspólnymi cechami ich życiorysów były służba w Polskich Siłach Zbrojnych na Zachodzie, a potem zesłanie do Workuty z tego samego paragrafu sowieckiego prawa. Jak wszyscy ci ludzie znaleźli się w drugiej połowie lat 40. na nieludzkiej ziemi? Dlaczego było ich tak wielu?
Od razu nasuwa się myśl, że nie było to dziełem przypadku. Wyglądało, jakby większość z nich trafiła w tym samym czasie pod władzę sowiecką, bo wyroki są mniej więcej z tego samego okresu. Może zatem trafili tam na mocy jakiegoś porozumienia? W końcu badacze rosyjscy trafili na tajną umowę brytyjsko-sowiecką. Wkrótce wracający do kraju Polacy zaczęli ginąć bez wieści.
Ostatnim akordem tej historii był los grupy Andersowców – obywateli II RP, którzy przed wojną mieszkali za linią Curzona, na obszarach wcielonych do ZSRR. Po powrocie do kraju trafili do 312. Obozu dla Wyzwolonych Jeńców Wojennych i Internowanych Obywateli w Grodnie. Wiosną 1951 roku zostali oni aresztowani wraz z całymi rodzinami (łącznie ok. 4,5 tys. osób) i deportowani do obwodu irkuckiego. Dopiero w okresie chruszczowowskiej odwilży zezwolono im na powroty do Polski. Najsmutniejsze w tej opowieści jest to, że do łagrów Workuty i na zsyłkę nie trafili przecież zdrajcy – kolaboranci Hitlera. Zostali tam wysłani żołnierze spod Monte Cassino, Ankony i Bolonii.
Dla nich historia zatoczyła koło.
fragmenty z: https://blogmedia24.pl/node/13661?page=267
Foto - Newcastle 7/2010
Elektryczne Gitary - Dywizjon 303
https://www.youtube.com/watch?v=iA1pdgLBwQI
kaka18 2011-05-25
Świetne.
rybkag 2011-05-25
Wiesz...czasem się zastanawiam- czy to już będzie koniec? Czy z upadkiem komunizmu skończą się ( na zawsze ) takie tragiczne powiewy historycznego wiatru...
grajka 2011-05-26
Jest na świecie piękna istota, u której jesteśmy wiecznymi dłużnikami – matka.
autor: M. Ostrowski
CUDOWNEGO DNIA W TO PIĘKNE ŚWIĘTO !!!
fotula9 2011-06-01
ciekawe, czy ludzie to czytają?
A moze nie chcą o tym wiedzieć. To wymaga myślenia, a po comyslec?
Kazdy mysli tylko o sobie. O forsie. Co tam historia.
Pozdrawiam serdecznie Jonatan
krzysai 2011-06-24
Ma racje Fotula9 , ludzie nie chca, wiedziec
- to wymaga myslenia .
Wczoraj ogladalem w TV film o masowych mordach dokonywanych w latach 44/45 przez wycofujacych sie Niemcow
na francuskiej ludnosci .
Po stronie niemieckiej
prowadzowe byly dochodzenia w sprawie tych zbrodni ;
dzis swiadkowie i rodziny walcza, o pamiec ofiar
i ujawnienie tych historii .