Mały, czerwony Kapturek bardzo kochał swoją babcię przez ostatni tydzień ponieważ była umierająca. Czerwony Kapturek był bardzo materialistą i liczył na spadek. Lecz tak naprawdę to Czerwony Kapturek był skinheadem z różowymi sznurówkami u swych sandałów. Jego oczy były barwy flagi japońskiej, natomiast usta przypominały o tym, że nie wszystko stracone.
Ponieważ Czerwony Kapturek pomyślał, że babcia kona już zbyt długo, postanowił ją odwiedzić. Zmienił więc swoje sandały na glany, a na wszelki wypadek wziął ze sobą kolce. Zaszedł do domku babci i wszedł nie pukając. Nie zamknął za sobą drzwi. Zobaczył babcię śpiącą w swym śpiworku. Jej twarz była normalna. Stanął więc nad nią i myślał, czy zrobić zagładę poprzez glana czy kolca. I tak sobie stał na dwóch nogach trzymając lewą rękę na prawym biodrze a w prawej dłoni trzymając drżące kolce. I oto nagle uświadomił sobie, że babcia się budzi. Zaczął myśleć szybciej i bardziej. I już prawie kończył, kiedy usłyszał ogłuszający ryk babci: "Ty durniu, nie zamknąłeś drzwi za sobą i przeciąg mnie obudził!!!!". Czerwony Kapturek stał oszołomiony przez godzinę, poczym pomyślał, że w gruncie rzeczy staruszka ma rację a on jest zwykłym prostym chamem, gdyż nie dał babci spać. Zaczerwienił się bardzo. Schował kolce do nosa, żeby babcia nie pomyślała że on chciał ją butem pogłaskać i dusząc się - wyszedł.
W drodze powrotnej zrobił rachunek sumienia...