Siadasz, zamawiasz pół czarnej, a kelner zły, że nie sarnę;
jednak niosą: jeden cukier, drugi łyżkę z wielkim hukiem,
trzeci kawę, czwarty wodę, piąty tacę, szósty spodek...
- Pół czarnej!!! - wołasz z przejęciem.
-Tak! tak! tak! - I zwą cię księciem.
Kiedy przyjdzie do rachunku, we łbie masz szum jak od trunku:
Za pół czarnej, chłopcze złoty, płacisz ... osiemnaście złotych -
i smutny idziesz na molo, by odetchnąć morską solą,
by patrzeć w fale szumiące, co płyną jak twe pieniądze.
dodane na fotoforum: