Lekarze podają wiele argumentów przeciw konsumpcji alkoholu w czasie pandemii. Przede wszystkim, picie osłabia układ odpornościowy. Konsumpcja alkoholu, zwłaszcza mocnego, doprowadza też do osłabienia błony śluzowej w gardle i nosie co ułatwia zakażenie drogą kropelkową. Medycy wskazują też na to, że alkohol jest przyczyną mnóstwa wypadków (zwłaszcza samochodowych) i chorób, które obciążają i tak przeciążoną z powodu epidemii służbę zdrowia. Częste picie ma, na dłuższą metę, negatywny wpływ na nasze samopoczucie i jest niebezpieczne zwłaszcza dla osób z problemami psychicznymi. W połączeniu z izolacją społeczną mogą się one tylko pogłębić.
Pozostaje jednak pytanie, czy wprowadzenie prohibicji, choćby częściowej, jest w ogóle możliwe. Przeciwnicy uzasadniają to tym, że zakaz sprzedaży alkoholu doprowadziłby tylko do wzrostu szarej strefy. Trudno sobie wyobrazić, aby w Polsce, nagle, ludzie przestali kupować piwo czy wódkę.
Co więcej, sprzedaż alkoholu przynosi ogromne wpływy do budżetu.