Mama miała dwóch synów: optymistę i pesymistę. Chciała im wyrównać trochę szanse w życiu i postanowiła, że na gwiazdkę da im nieco odmienne prezenty - optymiście coś dołującego, a pesymiście coś wystrzałowego.
Pesymiście kupiła kolejkę elektryczną z rozjazdami, tunelami, semaforami... Dla optymisty miała coś gorszego; zapakowała do pudełka końską kupę.
Przyszła gwiazdka, chłopcy dostali prezenty, i mama pyta pesymisty: co też mu Mikołaj przyniósł. A ten jak nie zacznie narzekać: że kolejkę elektryczną, ale na pewno nie działa, pewnie się szybko zepsuje, ma zepsute tory itd. itp.
No więc mama podeszła do optymisty;
- A ty, co synku dostałeś od Mikołaja?
- Konika, ale chyba gdzieś uciekł?!