Było to w czasie wielkiego powstania przeciw Krzyżakom w 1260 roku. W owym czasie miasto i zamek były oblegane przez Prusów. Mimo przeważających sił wroga, Elblążanie bronili się dzielnie. Duchowym przywódcą obleganych był biskup warmiński Anzelm, przebywający wówczas w Elblągu. Biskup Anzelm wznosił błagalne modły do Najświętszej Marii Panny - patronki Zakonu. Elblążanie szukali różnych sposobów odpędzenia od murów miasta oblegających napastników. Pewnej nocy niewielki oddział Krzyżaków wymknął się z otoczenia w taki sposób, by zwrócić uwagę Prusów. Podstęp udał się, poganie zwinęli obóz rozłożony pod murami miasta i podążyli za uciekinierami. Co prawda, w ten sposób miasto i zamek zostały uratowane, ale krzyżacki zastęp znalazł się w poważnych opałach.
Prusowie dogonili Elblążan pod wsią Ogrodniki na Wysoczyźnie. Na rozległej leśnej polanie miało dojść do rozstrzygającej bitwy. Zdawało się, że Elblążanie, po dziesięć razy słabsi liczebnie od wroga, skazani są na klęskę. Zanim doszło jednak do pierwszej wymiany ciosów, stała się rzecz niezwykła. Przednie szeregi pogan padły jak rażone piorunem, a reszta wrogich wojsk rozpierzchła się w popłochu. Elblążanie osłupiali ze zdumienia, za nic nie mogli pojąć istoty rzeczy. Dopiero od Prusa wziętego do niewoli dowiedzieli się, co się stało.
- To był cud - opowiadał jeniec.
- Kiedy padł rozkaz do ataku, z nieba zstąpił rycerz w srebrnej zbroi i mieczem ognistym poraził nasze szeregi.
dodane na fotoforum: