Do pokoju Mateusza wpadł bałagan – wszystko rusza.
Jak coś dotknie, to przestawi, nic na miejscu nie zostawi.
Był na biurku – więc w szufladzie wszystko leży już w nieładzie.
Kredki biedne, rozsypane, żółta z czarną połamane.
Poodkręcał plakatówki, które uciekając z tubki,
Dywan strasznie umazały i za łóżko powpadały.
Klocki po pokoju posiał, konia na biegunach dosiadł,
Kapcie rzucił na kanapę, potem podarł starą mapę.
Trochę w szafie się kotłował, piórnik pod ubrania schował,
Książkę wsadził w długie spodnie, mówiąc, że tak teraz modnie.
Coś się w bałaganie trzęsie.
– Nieporządku zrobię więcej!
Szybko! Szybko! Hop! Hop! Hop!
Na żyrandol zrobił skok.
Długo na nim nie zabawił, szelki w paski tam zostawił.
– Mają zwisać z żyrandola, taka jest dziś moja wola!
Wszyscy są już nim zmęczeni, proszą wielce utrudzeni:
– Niech pan ulży naszej doli, niech pan więcej nie swawoli.
Bałaganie! Bałaganie! Może w końcu pan przestanie.
Proszę wziąć się za porządek i ustawić wszystko w rządek.
A bałagan mówi tak:
– Mnie sprzątanie jest nie w smak.
To jest pokój Mateusza, niech on do porządków rusza!