W piątek 4 lipca zadzwoniły do mnie dziewczyny z Fundacji Niechciane i Zapomniane,że do
lecznicy weterynaryjnej na ulicy Rzgowskiej w Łodzi,ktoś przywiózł 2 mioty kociąt chorych na
koci katar.Kocięta były karmione przez ludzi pracujących na ternie magazynów zakładu do
momentu,kiedy nie stwierdzono,że kociaki zamiast oczu mają jedną wielką skorupę powstałą z ropy.Koci katar po raz kolejny dał znać o sobie ,a w przypadku,kiedy chodzi o koty
bezdomne,jest to problem nagminny: chore kocięta po chorych non stop matkach.Każdy wystawia miseczkę z byle jakim jedzeniem,tym uspokaja swoje sumienie,spełniając pseudo dobry uczynek,ale żeby wykazać minimum dobrej woli i pomóc złapać kocicę na sterylizację,to już przechodzi ich możliwości.Dopiero,kiedy maluchy zaczęły być bardzo chore ,podjęto jakieś działania,sądzę bardziej ze strachu przed chorobą niż z chęci pomocy maluchom.Najważniejsze jest w sumie to,że kociaki trafiły do lecznicy.Ponieważ leczenie wymaga dyspozycyjności:podawany jest 2 razy dziennie antybiotyk synergal,oczy przemywane są 3 razy dziennie naparem ciepłego rumianku lub herbaty,zakraplane są 4 razy dziennie ,przemiennie gentamecyną, interferonem,naclofonem i corneregelem wiadomo było,że trafią do mnie,ponieważ
mieszkam i pracuję w jednym miejscu i tylko ja mam możliwość izolowania kociaków od reszty
rezydentów w moim domu.Moje koty dorosłe są zaszczepione od wszelkiego rodzaju chorób, więc ryzyko zarażenia jest minimalne,w skutek czego kocięta wraz z cała lekarską wyprawką i
jedzonkiem przyjechały w sobotę do mnie.
Dziewczyny przywiozły sześć kocich nieszczęść z kompletnie pozaklejanymi oczkami,kichające,
smarkające i śmierdzące brudem,z posklejaną sierścią,ubrudzoną jakimś obrzydliwym
jedzeniem,czyli jednym słowem mówiąc,smród,brud i choroba.I znowu,po raz nie wiadomo który zaczęła się walka o życie i oczy kociaków.Klatka izolatka stanęła w pracowni,zawisły zabawki i sznureczki do zabawy i rozpoczęłam leczenie.Dwa dni koty tylko spały i jadły i myły się troszkę.We wtorek zaczęły się bawić i już po kilku dniach kuracji wiemy dokładnie,o które ślipuchy będziemy się martwić szczególnie.Koty są przepiękne;trzy około 9 tygodniowe -dwa chłopaki i dziewczynka,cudne smukłe jasno beżowe oceloty w czekoladowe cętki i prążki na
brzuszkach i 3 kotusie około 5 tygodniowe beżowe w czarne pręgi, W tym miocie też jest tylko jedna dziewczynka.Jeden mały chłopaczek ma śliczne białe skarpetki do kolanek.Kocięta już
umieją korzystać z kuwety,podawane leki szybko działają ale jakie będą rokowania co do oczu dwóch kociaków zdecydują lekarze podczas sobotniej wizyty.Teraz dbam o regularne podawanie leków i o to,żeby miały dobre jedzonko,co oczywiście przyspiesza proces zdrowienia.Dziewczyny z Niechcianych nie pozostawiły mnie samej z tym kocim problemem, jesteśmy w kontakcie i spiesza mi z pomocą,jeśli sytuacja tego wymaga.
Potrzebne nam jest w tej chwili wszytko począwszy od żwirku,leków skończywszy na dobrej karmie dlatego apelujemy o pomoc dla kociaków!
devilka 2008-07-09
słodziaki!aż płakac sie chce,jak sie czyta;((ze tez nie mieszkam w łodzi, na pewno pomogłabym koteczkom!buu
nolunia 2008-07-11
kazdy moze pomoc..wystarczy jeden maly gest zeby napelnic brzuszek takiego pociesznego stworzonka albo zapewnic mu leczenie.
Nie ma nic piekniejszego niz szczera milosc i radosc kotka, ktory Tobie ufa...i swiadomosc, ze ta iskierka , ktora gasla zostala uratowana...
Pomagajcie!!!!Pokazmy ze jestesmy razem.
kociama 2008-07-11
dokładnie,moje maluchy pod opieka KOCIEJ MAMY cieszą się ze wszystkiego:)
nawet zabawki są potrzebne, żeby się bawiły zamiast zjadać mi antenę od tv:D
monia122 2008-07-13
W zeszłym roku tez ratowalam kotki chore na koci katar i grzyba:( Bylo 5 przetrwaly 3. Znalazlam im nowe domy ale to przez co przeszly bylo naprawde straszne. Ta choroba jest okrutna. Bardzo sie ciesze, ze sa tacy ludzie jak Ty ktorzy nie pozostaja obojetni wobec takiego problemu. Pozdrawiam Cie bardzo serdecznie i zycze wszystkiego dobrego malym kociakom. Btw. sa przesliczne.