Szłam na cmentarz

Szłam na cmentarz

jak do swoich
którzy na mnie tu czekają
na tym pustka
i zwyczaju
chyba tego tu nie mają

U nas cmentarz
w małej wiosce
czy tez wielki w wielkim mieście
jest przyjazny
wszystkim ludziom
chodzą, żyją
sadzą kwiatki
spoczną kiedyś tutaj wreszcie

Obce miejsce, inny świat

Tu budują
dla umarłych
te grobowce i kaplice
a niejeden
kościół w wioskach
jest biedniejszy, albo mniejszy


Miasto zmarłych
ogrodzone grubym murem
i na bramie kłódka wielka
by nikt nie wszedł?
Czy by stamtąd
nie uciekła dusza wszelka?

Ja tam weszłam
bo poetę
czasem gna na zatracenie
no i żeby
móc przekazać
wam tu moje doświadczenie

Dzień słoneczny
i bezwietrzny
weszłam nic nie przeczuwałam
zagłębiłam się w uliczki
tu i tam pozaglądałam
nagle słyszę...

Nic nie słyszę
martwa pustka wokół stała

nogi miękkie
tchu zabrakło
oczy w słup
i dęba mi stanęły włosy.

Chciałam krzyknąć wniebogłosy
lecz coś buzię mi zatkało
nie wiem jak ja się wyrwałam
i do bramy doszłam cała

Gdzieś tam w myślach odmawiałam:
wieczne im odpoczywanie
od wszelkiego Boże złego
i wybaw nas Dobry Panie
i wszelki duch Boga chwali
za ich dusze też wzdychałam
ja uciekać stamtąd chciałam

I uciekłam, aż do miasta
oglądając się za siebie:
niech co wyszło za mną znika
jak zniknęła Eurydyka

Miasto obce się wydało
nigdzie trafić nie umiałam
zabłądziłam miedzy ludźmi
mój Ty Boże, ja się bałam
i psy na mnie się rzucały
i warczały też złowrogo
pewnie duchy za mną idą
wciąż oglądam się...
Nikogo

I tak czasu mi minęło
nie wiem - mało
może, wiele
w końcu dzwony zadzwoniły
na południe
na znajomym mi kościele

Na kolana padłam wreszcie
i modliłam się gorąco
broń mnie Boże bym nie weszła
gdzie nie trzeba
znów niechcąco.