W objęciach nocy bezsennej
patrzę na cień miłości
Oplata mnie spokój i cisza
bezwiednie opadam w skrajności
Nie chcę jej dotknąć
nie mogę jej stracić
Strach mnie ogarnia
coś każe wybaczyć
To szczęście obojętne
niepełne, niejasne
Niezbyt znane jak dotąd
myśli obce, choć własne
Niepojętne pragnienia
nieistotne słabości
Leżą cieniem tuż obok
wraz ze śladem miłości
Więc kocham Cię w porannym świetle
po nocnych rozmyślaniach
Słońce zabiło niepewność
a miłość....jednak ocalała...
dodane na fotoforum: