Skomplikowany sposób wyborów pośrednich, w których wybiera się amerykańskiego prezydenta, został ustalony 200 lat temu.
Formalnie obywatele USA głosują na elektorów i dopiero oni wybierają prezydenta. Poszczególne stany wybierają swoich elektorów - może nim być każdy z wyjątkiem członków Kongresu lub pracowników administracji federalnej; w praktyce zostają nimi prominentni politycy i działacze obu partii w stanach.
Elektorów, tworzących tzw. Kolegium Elektorskie, jest 538. Ich liczba w stanie zależy od liczby jego ludności, ponieważ w jednomandatowym systemie wyborczym w USA liczbę okręgów wyborczych w stanie ustala się na podstawie jego populacji. Największy (ludnościowo) stan Kalifornia ma aż 55 elektorów, a małe lub rzadko zaludnione stany jak Delaware, Wyoming i Alaska - tylko po trzech.
Zwycięzca bierze wszystko
Kandydat, który wygrał wybory w danym stanie, bierze wszystkie jego głosy elektorskie, bez względu na to, jak wysoko wygrał.
Wyjątkami są tylko stany Nebraska i Maine, gdzie zwycięzcy przypadają dwa głosy odpowiadające liczbie ich senatorów, ale pozostałe głosy przydzielane są według wyników wyborów bezpośrednich w poszczególnych okręgach. Ponieważ są to dwa małe (ludnościowo) stany, rezultaty te nie wpływają praktycznie na rozkład głosów elektorskich.
Zasada "zwycięzca bierze wszystko" sprawia, że może dojść do sytuacji, gdy jeden z kandydatów zdobędzie więcej głosów bezpośrednich, ale mniej elektorskich, i w efekcie przegra wybory.
W historii USA, gdzie odbyło się 51 wyborów prezydenckich, doszło do tego cztery razy. Ostatnio sytuacja taka miała miejsce w 2000 r., kiedy demokratyczny wiceprezydent Al Gore otrzymał o około pół miliona więcej głosów bezpośrednich niż kandydat republikański George W. Bush, ale mniej od niego głosów elektorskich. O liczbie tych ostatnich rozstrzygnął wszakże dopiero Sąd Najwyższy, gdyż Demokraci zakwestionowali początkowe obliczenia głosów na
Florydzie.
Wszyscy elektorzy są zobowiązani - w większości stanów pod groźbą kar - do głosowania na zwycięzcę w danym stanie. Od 1900 r. tylko dziewięcioro elektorów wyłamało się z tej zasady, głosując na innych kandydatów, ale nigdy nie miało to wpływu na ostateczny rezultat. 6 stycznia Kongres zbiera się i dopełnia formalności, licząc głosy elektorskie i ogłaszając wynik - znany de facto już od dnia wyborów, czyli od pierwszego wtorku po pierwszym poniedziałku listopada.
Obama -303 glosy elektorskie
Romney-206
evita 2012-11-07
Właśnie śledzę w TV... jest emitowany od 5-tej amerykański program specjalny... wszystkiego dobrego...pozdrowienia przesyłam...
krynia2 2012-11-07
Darzę Go sympatią jak córka mieszkająca w Kalifornii i byłam ZA ...........
trawnik 2012-11-07
No cóż, wypada pogratulować, choć ten Pan robi w trąbę nasz naród.
Pozdrawiam serdecznie Krysiu :)
gadzina 2012-11-07
gratuluję.......rzeczywiście skomplikowane to.............myślę tak samo jak trawnik..........pozdrawiam
bromber 2012-11-07
Co ten wybór przyniesie USA i reszcie świata to nie wiem . Obama zadłuża USA tak samo jak swego czasu Grecy się zadłużyli .Rezultat znamy .....Obym to ja się mylił ..
stif56 2012-11-07
Tak zadłużył Stany jak u nas Tusk......ty ,że Stany są wypłacalne a my nie