Me before you...

Me before you...

Pierwszy raz nie doczytałam do końca książki zanim zabrałam się za film!

Książka należy niestety do niezbyt lubianego przeze mnie gatunku, jakim jest literatura kobieca i łzawe romansidła, ale chciałam zrobić sobie małą przerwę od szwedzkich kryminałów :)

Myślałam, ze pozycja nie jest w stanie niczym mnie zaskoczyć – tematyka nie jest szczególnie rewolucyjna, więc nie powinnam znaleźć w tym tytule niczego, czym bym się mogła zachłysnąć – i w zasadzie tak było, chociaż nie mogę stwierdzić, że nie czytało mi się tej książki dobrze. Podobało mi się połączenie niełatwej tematyki z przystępną formą.

To nie jest kolejny banalny romans – to historia o trudnej walce, który dostarcza czytelnikowi całej masy emocji: od gromkiego śmiechu do łez. Połowa kina smarkała na zakończenie filmu :P \\\\\\\"Zanim się pojawiłeś\\\\\\\" z pewnością nie zaskoczy, bo jest tendencyjnym oraz przewidywalnym romansem zrealizowanym według podręcznikowych schematów mimo to polecam zobaczyć, bo film zrobiony jest z pasją, a historia, chociaż znana, bawi i wzrusza jednocześnie, przekonując do siebie prawdziwymi emocjami oraz zwykłymi ludzkimi pragnieniami.

Duży plus za Sama Claflina, do którego ewidentnie po \\\\\\\"Love, Rosie\\\\\\\" mam słabość i za moją ukochaną Jassie Ware w ścieżce dźwiękowej!

https://www.youtube.com/watch?v=lzCJNB5dGW8