Jak dla mnie zdecydowanie wygrywa Netflix i "The Crown" czyli historia Królowej Elżbiety (która urodziła się w ten sam dzień co ja ;).
Historię Królowej wszyscy znamy mniej lub bardziej.
Serial wciąga od pierwszej chwili, bo wybija się ponad to wszystko, co już wiemy, i zabiera nas za zamknięte drzwi.
„The Crown” wychodzi poza postacie, które znamy, by pokazać nam po prostu ludzi.
Moją ulubioną postacią jest tutaj Księżniczka Małgorzata (wiadomo, wątek nieszczęśliwej miłości).
Pierwszy sezon serialu kosztował ok. 100 mln funtów, co czyni go jednym z najdroższych projektów w historii telewizji i drugim najdroższym serialem Netfliksa.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
26 kwietnia (znów blisko moich urodzin ;) 1986 rok, Czarnobyl. My wiemy, co się zdarzyło, bohaterowie serialu HBO jeszcze tego nie wiedzą. Serial "Czarnobyl" pokazuje tragedię wyśmienicie. Doskonale wiemy, co się wydarzy, nie ma tu żadych fabularnych niespodzianek... a jednak wciąga. Mało kto wie co wydarzyło się dokładnie krok po kroku.
Jednak chociaż wiemy, że szczęśliwego zakończenia w serialu nie będzie, to oglądamy go z szeroko otwartymi oczami i niedowierzaniem.
Pięcioodcinkowy serial się nie patyczkuje. "Czarnobyl" to miniserial, który po prostu wypada zobaczyć. Żeby zdekonstruować mit i przypomnieć sobie, że ta tragedia zdarzyła się naprawdę. Że ginęli i cierpieli ludzie, że katastrofa odmieni oblicze świata i że jej konsekwencje odbiją się również na nas i naszych dzieciach.