Serdecznie wszystkim dziękuję za miłe komentarze.
Odpowiem wszystkim zbiorowo, póki jeszcze mam Internet w wiadrze ;D
Oczekiwałam 7-8 szczeniaczków, tak mniejwięcej wyszło na usg. Więc dwócyfrówka mnie zaskoczyła, choć nie do końca, bo geny w tej linii suki mają mocne i rodzą liczne mioty.
Poród zaczął się ciut po 12 w nocy w niedzielę. Skończyłyśmy o 12 w południe.
Missy przeszła wszelkie moje oczekiwania co do matki. Jest niesamowita!
Ciąża minęła nawet nie wiem kiedy i wyśmienicie, wręcz musiałam ją ograniczać, żeby dzieci w polu nie pogubiła;)
Sam poród też rewelacja. Spokojnie i w pełni opanowana. Jak dostawała właściwych skurczy przekręcała się z boku na brzuch wtulała we mnie, i tak wtulone na maxa rodziłyśmy razem. Potem razem oporządzałyśmy dzieciaki.
A teraz jest wspaniałą matką. Taka nasza mała wariatka i nasz ukochany diabelec okazała się najcudowniejszą mateczką na świecie. Uwielbiam jej temperament, w każdej odsłonie.
Reszta watachy ma się bardzo dobrze. Besi niestety już nie słyszy, więc piski małych jej nie ruszają. Lena też nie zwraca na nie uwagi, przedwczoraj dopiero zauważyła, że w ogóle są;) Jedynie Collinek się zastanawia o co chodzi, ale dobrze, że wzrok Miśki nie może zabijać ;)
Zapraszam wszystkich chętnych w odwiedziny, nawet z noclegiem.
Miot, jak dla mnie jest super:D Jeszcze kilka dzieciaków jest dostępnych, więc jak ktoś myśli poważnie, lub nawet trochę mniej poważnie;) to zapraszam :)