Gdy dźwięk spotyka się z dźwiękiem
blask z cieniem materia z materią
wszędzie tropimy zawziecie białe gwiazdy jej nóg
Kim jest ta istota że ciągle zdyszani zmieniamy spocone tęczówki
by ujrzeć ją jeszcze jaśniejszą i trwalszą?
Dla kogo niesie swą skórkę delikatniejszą od włosków na uchu myszki
wschłuchanej w piosenke trzmiela?
Kim jest ta dziewczyna pytamy przysłonięci światłem
jej ciała niby pachnącym obłokiem
Kim jest kim będzie-szepczemy wołamy śnimy
pochyleni nad śnieżną przepaścią obcej urody
gotowi rzucić się na dół w śmiertelne koło zachwytu
za samo prawo pytania i obłęd męskiego pragnienia
A kiedy jej blask już złowimy i przełamiemy go na pół-dwie gwiazdy z niej uczynimy dwie chmury dwa białe źródła smutne
A kiedy nie ma tajemnic objawia się w zwykłym szlafroku
poprawia nam sny pod głową zamyka książki otwarte-patrzymy na nia jak na białego niedźwiedzia co chce
spać w nszych źrenicach
jak w bryłach lodów polarnych które pocięte mieczami
zórz magnetycznych spływają wzdłuż naszych planów
ucieczki
-patrzymy na nią patrzymy wściekli za jej potęgę
cofamy cofamy źrenice by nie miała gdzie mieszkać