"Mały Książę" Antoine de Saint-Exupe'ry
(...) a kiedy po raz ostatni podlał Różę i poczynił przygotowania do ukrycia jej pod kloszem, poczuł nagły przypływ łez.
- Żegnaj - powiedział do Róży.
Ale ona mu nie odpowiedziała.
- Żegnaj - powtórzył.
Róża zakaszlała. Ale tym razem nie było to spowodowane przeziębieniem.
- Byłam niemądra - odpowiedziała mu wreszcie. - Proszę, wybacz mi. Życzę ci szczęścia.
Zdziwił go ten brak wymówek. Stał tak, zbity z tropu, kurczowo trzymając się klosza. Nie pojmował tej spokojnej słodyczy.
- Ależ oczywiście, kocham cię - powiedziała Róża.
- Nie domyślałeś się nawet tego, z mojej własnej winy. Ale to nie ma żadnego znaczenia. Chociaż sam byłeś równie niemądry, co ja. Staraj się być szczęśliwy.
I zostaw ten klosz w spokoju. Nie będę go już potrzebować.
- A wiatr...
- Nie jestem aż tak przeziębiona ...
Świeże, nocne powietrze dobrze mi zrobi. Jestem przecież kwiatem.
- Ale szkodniki ...
- Muszę znieść tę czy ową gąsienicę, skoro pragnę ujrzeć motyle. Słyszałam, że są tak piękne. Zresztą jeśli nie one, to kto mnie odwiedzi ? Ty będziesz daleko. Zaś dużych stworzeń się nie boję. Mam przecież ostre pazury.
I pokazała naiwnie swoje cztery kolce.
A potem dorzuciła:
- Nie przeciągaj pożegnania, bo to męczące. Zdecydowałeś się odejść, to idź.
Ponieważ nie chciała, żeby zobaczył, jak płacze. Tak pełna dumy była Róża.
emptily 2008-02-16
Najpiękniejsza książka jaką kiedykolwiek czytałam....Najwięcej wnosi do życia, tyle w niej prawdy....Wybrałaś dobry fragment:) Może i ja się nad nim trochę zastanowię....
Dobrej nocy:)
margo74 2008-02-17
Witaj Magdo ;) dla mnie to też najpiękniejsza książka :)) życzę spokojnej nocy ;)
(komentarze wyłączone)