Błogosławię słońcu, błogosławię!
Puchem jestem pędzonym po trawie;
jeszcze dalej ulecę, zawisnę,
lżej i wyżej to zgasnę, to błysnę…
To mnie pszczoła do kwiatu lecąca
z mojej drogi nieomylnej odtrąca,
to mnie ptak szorstkim skrzydłem pogania;
w jakąś chwilę pogodnego trwania
podmuch straszny goni w dół – gdzie spocznę.
Niebo dla mnie wkoło bezobłoczne,
wszędzie niebo dokoła błękitnie
drży od słońca, jak drżą fale żytnie,
niesie, pieści, dźwiga… i bezpieczny
w letnim świetle leci puch słoneczny.
Kazimiera Iłłakowiczówna,