1 marca zamieściłam zdjęcie widowni na Złotej Górze. Teraz dołączam nieco inny kadr tego samego miejsca ze schodami. Próbowałam je policzyć. Niestety, gdyby nie kolejne widoki, których mnie nigdy za wiele, pewnie by mi się rachunki nie pomyliły. Na pewno było sporo ponad 100. Trzeba będzie znów tam się wybrać i dokładnie sprawdzić.
Stałam na dole i przypomniała mi się historyjka z dawnych czasów. Miałam swego czasu w pracy kolegę Jurka, który tak jak prawie wszyscy pracownicy brał udział w wycieczkach zakładowych. Po jednej z nich długo mieliśmy ubaw po pachy. Otóż Jurek uczestniczył we wszystkich programowych i nieprogramowych atrakcjach wycieczki. Natomiast zdecydowanie odmówił pójścia na wyprawę w góry. Nie pójdzie i koniec!. Domyślaliśmy się różnych przyczyn. Sprawę wyjaśnił nam sam Jurek, kiedy wróciła cała grupa z gór. "Wszyscy idziecie w góry, męczycie się sromotnie tylko po to, żeby popatrzeć na dół i podziwiać, jak tam jest ładnie. Po co ja mam siły tracić. Wolę zostać tu, gdzie jest ładnie"
Stojąc na dolnym poziomie i patrząc w górę zastanawiałam się: ciekawe, jak się ma teraz moje położenie do "jurkowego" rozumowania
dla wyjaśnienia dodam, że zdążyłam już zejść po tych schodach i czekało mnie teraz już "tylko" podejście
dodane na fotoforum:
wigater 2013-03-04
A ja kiedyś byłam tam, gdzie Twoja Gosia.
Stałam i gapiłam się... i gapiłam się... i gapiłam się...
Na dół nie zeszłam, mąż się niecierpliwił, bo tam u góry właśnie nadjechali motocykliści całą ferajną i to było ciekawsze...
;-)
Ale... te schody to chyba wtedy jeszcze były w budowie, albo co... bo nie mam ich w pamięci...
basik1 2013-03-04
To piękny kadr Marysiu i piękne rozważania nad nim.Przeczule Cię pozdrawiam moja NAJ ULUBIEŃSZA:)
(komentarze wyłączone)