Zachowało się ich kilka.
Pisane ołówkiem kopiowym, na wyrwanych kawałkach z kartonowych opakowań.
Jako domorosły historyk, byłem od szkolnych już lat ciekaw historii , jak się ona przetoczyła w tamtych latach po mojej rodzinie, i dotarłem do opowieści moich Bliskich.
Okazało się , że jeden z moich przodków przesiedział w tym (przejściowym) obozie 3 miesiące .
Mam do dziś Jego listy pisane na znalezionych w więzieniu kawałkach zwykłego kartonu po pudełkach, po butach, pisane ołówkiem kopiowym, już wyblakłe , ale jeszcze do odczytania.
Pisał je człowiek , któremu dane było ukończyć w tamtym ustroju tylko trzy klasy szkoły powszechnej (pełną edukację zakończył dopiero w latach 60-tych).
Są tam słowa o tęsknocie do żony, ale o wiele wiele więcej słów jest tam z prośbą przyniesieniu do bramy więzienia choćby chleba i cebuli.
Pociesza żonę, że ma się "dobrze", jest "wesoły" , ale zaraz potem pisze też o ogromnym, całodobowym głodzie i .....męskich łzach.
Zamieścił tam też prośbę o wysprzedanie rzeczy, które nie mają dla Jego żony większego znaczenia, po to by zakupić mu i rodzinie za to jakieś jedzenie,czyli chleb i kapustę, potrzebną do przetrwania.
Pisał to 24 letni wtedy chłopak, dopiero po ślubie, zawartym w maju 1939 roku.
Przez te 3 miesiące stracił na wadze 19 kilogramów.
Nie będę się rozpisywał na ten temat.
Czytanie tego to obraz tragedii młodego człowieka, wchodzącego dopiero w dorosłe , samodzielne życie.
Zdjęcie wykonałem w dniu dzisiejszym.
Copyright 3640 @ maska33