-------------------------------------------------
Rósł skromny tulipan obok róży wyniosłej,
w świetle księżyca, w tej chwili podniosłej,
zakochany w niej aż po swe płatki,
chciał wyznać swe uczucie tak jak inne kwiatki.
Przytulić się chciał, lecz kolce przeszkodziły,
popieścić listki , lecz one się skuliły,
chciał szepnąć coś do uszka zdrobniale,
ale róża głucha, spojrzała jedynie niedbale.
Poprawiła swą czerwoną koronę,
i rzekła do niego z powagą swojej racji:
już od ciebie wolę pokrzywę, a nawet wronę!
jesteś za niski, za mięsisty i brak Ci gracji!
Za to Pan bluszcz owija się niedaleko,
jaki on zwinny! jak wysoko mierzy!
oj co ja bym zrobiła dla niego!
żeby tylko chciał mi uwierzyć.
Jest zielony cały rok,
silny, mądry , ułożony,
chciałabym zrobić ten pierwszy krok,
takiej jak ja, on potrzebuje żony!
Usłyszał to wiatr, skradając się między drzewami,
zobaczył tulipana walczącego ze łzami,
postanowił dać róży srogą nauczkę,
bo poznal kiedyś taką jedną bluszczkę.
Zawiał mocno, wyrwał, rzucił pod nogi bluszczowe,
trochę rozsypały się płatki jej czerwone,
róża podziękowała, zaczęła listki poprawiać,
następnie gorąco do bluszczyka się przystawiać.
Lecz bluszcz swe łodyżki kierował ku górze,
nie zwracał uwagi w ogóle na róże,
prężył się niczym na wybiegu model,
podziwiał swoje pędy i liście młode.
Róża za wygraną nie dawała,
coraz bardziej się przytulała,
zawołała - tu jestem mój silny i zielony!
nie chciałbyś takiej pięknej żony?
Bluszcz leniwie spojrzał w dół
co? - zapytał - mam zmienić los mój?
to nie leży w mojej bluszczowej ambicji,
tu na górze,nie chcę z nikim dzielić mojej pozycji.
Rosnę wysoko, pnę się do nieba!
a ty taka malutka, nie urośniesz tak jak trzeba!
na dodatek kujesz kolcami i językiem,
idź rozejrzyj się za jakimś małym bluszczykiem!
Ja dla Ciebie zbyt piękny i powabny,
zbyt wysoki i zgrabny,
cała polana by z nas się śmiała
bo takiej pary żadna istota nie widziała!
Idź precz, nie tul się więcej!
uwierają mnie twoje kościste ręce!
Chcę w spokoju rozmyślać do księżyca,
oglądać swe listki w jego źrenicach.
Róża, zwiędła aż ze złości,
on ma czelność krytykować moje kości?!
przecież dietę trzymałam jak baletnica,
by z nim być do końca życia!
Tak róża leżała i lamentowała,
nagle o tulipanie sobie przypomniała,
spojrzała z oddali, a on tak błyszczał od rosy,
ach - westchnęła - jakie on ma piękne włosy!
Gdzie jesteś wiaterku, powiej tutaj trochę,
za daleką mam do niego drogę!
powiej, sprowadź mnie z powrotem,
nie chcę tu leżeć zmieszana z błotem!
Bluszcz to tylko góra liści i łodyżek!
nos ma ponad chmury i jeszcze wyżej!
tulipan skromny, miły , kochany!
nawet z płatków do mnie podobny - czerwonawy.
Więc uśmiecha się do niego i macha płatkami,
próbuje zwrócić uwagę swoimi wdziękami,
woła - Tulipanku! moje kochanie!
opłaciło ci się twoje czekanie!
Tulipan ukłonił się róży z grzecznością,
przepraszam różo ale mam teraz gościa,
stokrotka mnie odwiedziła, nie mam czasu,
będziemy spacerować, słuchać odgłosów lasu.
Róża zamilkła, zwiędła w samotności,
nie doceniała przecież tulipańskiej miłości,
zapłaciła za swoje i bluszczowe mniemanie,
ze smutkiem patrzyła rano gdy tulipan ze stokrotką jadł śniadanie.
(Sylwia Friday)
eewaa55 2014-04-22
cudne kwiaty i fajna lektura na dzień dobry:)))
Wszystkiego dobrego na te po-świąteczne dni:)))
(komentarze wyłączone)