pechowy to byl dzien....dla Patricka......w dzien wylotu,a lecielismy o 16.40......w nocy latal do wc.....a ok 6.00 rano obudzily mnie odglosy z lazienki...moje dziecko "rzygalo jak kot"...kilka razy potem...plakal....na kibel latal......i potem przez cala podroz kibel na lotnisku odwiedzil kilka razy...w samolocie tez.....przed ladowaniem d...sciskal....po ladowaniu biegiem do wc......w drodze z lotniska musielismy stanac.....i tak jeszcze dwa dni latal.....zadne tabletki nie pomagaly.....jakis wirus....moze grypa zoladka,bo dwa dni pozniej ja bole zoladka mialam i caly dzien nie jadlam nic......wspomnienia mamy przes..ne;)))