Oblicza jesieni…
Zasiadła jesień mglista, szeroko nad stawem
– W toni się przegląda,
Od resztek zieleni, zmiany barwy żąda
– Swym odwiecznym prawem!
Jej koloryt rozpięty: od żółci po rubin
– Przez brązów odcienie.
W tej gamie nie mieszczą się żadne zielenie
– Trzeba więc je zgubić…!
Ja też mocno czuję uściski jesieni
– Dawno mnie dopadła…
Posrebrzyła włosy, z oczu blask wykradła,
Przygięła do ziemi…
Jestem pobielały jak brzozy nad stawem
– Choć bardziej sękaty,
I nie taki piękny jak one – gdy latem,
Z wiatrem – tańczą żwawe…
One kontemplują w wodzie swą urodę
– Kiedy toń lustrzana,
Ja zaś – choć niechętnie – spoglądam na „pana”
– Który goli brodę…
Wówczas, ciut zazdroszczę tym drzewom przemiłym,
Odnowy wiosennej,
Ma jesień, nie dopuści do mnie żadnej „zmiennej”
– Która wróci siły…
autor: St. Wojnar