gdzieś mniej więcej za Diablim Kamieniem, wypada połowa Głównego Szlaku Beskidzkiego. Ustroń był tak dawno, tak wiele kroków zrobiłam, a do Wołosatego jeszcze drugie tyle.
DIABELSKI KAMIEŃ
Legenda głosi, że książę z Muszyny zakochał się w krynickiej ubogiej pasterce. Ojciec młodzieńca nie wyraził zgody na ślub i wysłał syna w dalekie strony, aby zapomniał o dziewczynie. Szczęśliwie nie odniósłszy ran rycerz wraca w rodzinne strony.
W drodze powrotnej na stokach Góry Parkowej księcia napadli zbójcy. Jęki pobitego młodzieńca usłyszała pasterka, która na kolanach zaczęła się modlić do Matki Boskiej o jego wyzdrowienie. Niebawem u jej stóp wytrysło źródełko, w którym obmyła rany księcia. Gdy rycerz ozdrowiał, jego ojciec wyraził zgodę na ślub z pasterką. Żyją długo i szczęśliwie.
Wieść o tym niespotykanym wydarzeniu dotarła także do samego piekła. Moce piekielne dowiedziawszy się o cudownym źródle z życiodajną wodą postanowiły go zniszczyć. Wybrany został więc najsilniejszy z diabłów, by wielkim kamieniem zatkał wylot źródełka. Wyrwał on jeden z tatrzańskich głazów i niósł go do Krynicy. Jednak zanim zdążył dolecieć nad źródło wstał nowy dzień i zapiały koguty. Diabeł wystraszył się i upuścił niesiony kamień. A spadł on na zboczach Jaworzyny, gdzie stoi do dziś.