Wieczorne niebo- miękka poduszka
do snu się słońce na niej już kładzie,
a tam od wschodu ciemności strużka
i księżyc płynie już w gwiazd armadzie
Świetliste wstęgi gasną zachodu,
horyzont gardziel ciemną rozwiera
i słońca kulę czerwono-złotą
krzywizna ziemi jak smok pożera
Ciemnieje lazur i bledną blaski
żółcie, fiolety, krwista purpura,
wieczorny spektakl zbiera oklaski
kiedy wiatr klakier wśród liści hula
Z pucharu zmierzchu rubinu kroplę
jak słodkie wino noc duszkiem pije
następne zdanie o truizm oprę ,
schronienia szuka wszystko co żyje
Na łasce nocy nikt nie chce zostać
gdy chłód jak zwierze już ziemię kąsa
wszystko co żyje szybko się kryje
i szuka ciepła po różnych kątach
I mnie już pora progi przekroczyć
w domu mojego schronić się ściany
nic tak nie cieszy jesiennej nocy
niż fakt, że dom ten po prostu mamy
Do którego zawsze powracamy.
Do własnego domu kochanego.