2010 nieubłaganie dobiega końca,więc czas na małe podsumowanie.Zdecydowanie był to najlepszy rok w moim dotychczasowym życiu,rok wprowadzający w dorosłość,rok nieprzewidywalnych zdarzeń i zwrotów akcji.Tyle się działo,że nawet nie jestem w stanie tego wszystkiego zapamiętać,a co dopiero opisać.2010 przyniósł mi przede wszystkim miłość-pierwsze prawdziwe uczucie,które niewątpliwie będę pamiętać do końca życia,ponieważ jakby nie było to wokół tego moje życie się kręciło tego roku.Pierwsza miłość = pierwszy zawód miłosny,łzy,rozpacz,napady 'emo'.Był to rok pełen zdrad,w każdym znaczeniu tego słowa,zawiedzionych ambicji,złamanych obietnic,rozczarowań,oszczerstw i kłamstw.Przede wszystkim rok upłynął pod znakiem imprez-począwszy od sylwestra,poprzez wszystkie Vip-y,Mega,wrzosy oraz nocne eskapady,których od września mało w który weekend nie było.Były również romantyczne wypady na dach<3,nocne refleksje,wspólne płacze,ale też uśmiechy dookoła głowy.Jest kilka rzeczy,dla których chciałabym móc cofnąć czas,żeby je zmienić,jednak nie pozostaje mi nic innego,jak uczyć się na popełnionych błędach.
W ciągu tych 12 miesięcy wiele się zmieniło:jedni stali się ważniejsi,a drudzy zeszli na dalszy plan.Chyba tylko Emilia jest niezmiennie tak samo ważna od tych 10 lat.
Na ten nadchodzący rok chciałabym sobie życzyć,żebym odnalazła swoją życiową drogę i żebym miała określony życiowy priorytet.A także miłości,ale tej szczęśliwej i wzajemnej,bo jakby nie było jest ona potrzebna.

A Wam życzę udanej zabawy,bo jaki sylwester taki cały rok!;*