Dlaczego noc nastaje po dniu? Dlaczego zachodzi słonce, a niebo granatowieje i pokrywa się milionem gwiazd? Dlaczego pada deszcz? Dlaczego wieje wiatr? Dlaczego ten świat ciągle idzie do przodu w swoim nudnym cyklu, powtarzających się frazach, przewidywalnych, znajomych, a co za tym idzie - bezpiecznych? Bo co może się wydarzyć? Przecież wiem, że po nocy nastanie dzień, a potem znowu będzie noc. Po jesieni przyjdzie zima, a następnie wiosna. Przewidywalność. Powtarzalność. Stałość. W takim razie dlaczego czułem się jak rzucony w wir chaosu, niepewności, szaleństwa, skoro nawet przyroda była powtarzalna i przewidywalna? Byłem rozerwany na drobne cząstki, drążony dzień i noc przez bezlitosną tęsknotę, która katowała moją duszę, moje serce, odbierała mi resztki niespokojnego snu i nie pozwalała skupić się na niczym innym.