Skrawek lądu
Życie ciąży szarością kamienia
Płacze deszczem bolącej bliskości
Dzień zabija, by nocą rozbłysnąć
Gdzieś w oddali światełkiem czułości..
Ty jak łódka za światłem dryfujesz
Wciąż na nowej rozbijasz się fali
Ręce bolą, sen z powiek uchodzi
Żar nadziei jak słońce cię pali.
Wiatry pragnień smagają twe ciało
Odnawiając wciąż rany cierpienia
Zmysły struną na żaglach rozpięte
Ciągle toniesz w odmętach istnienia.
W zagubieniu szukasz daremnie
Skrawka lądu, gdzie wiatr już nie wieje
Gdzie łzy szczęścia kroplami nektaru
Kwiat miłości rozbudza nadzieję.