Właściwie to wybraliśmy się w to miejsce z nadzieją spotkania bażanciej rodziny, ale Słowikowa Droga (tak ją nazwałam) dostarcza za każdym razem zaskakujących wrażeń.
Tym razem było to duże stado czeczotek i kilka raniuszków, które zresztą szybko zwiały, nie dając mi szans na zdjęcia.
Obie strony dróżki uczciwie porastają chwaściory. Na szczęście nikomu nie przyszło jeszcze do głowy wykarczowanie ich. Koszenie jakoś znoszą cierpliwie.
Wśród bylic uwijali się mali przybysze z północy. Niestety nie miałam ze sobą siatki maskującej (Kto o tej porze roku przewidziałby taki nalot?) i czeczotki, choć niezbyt płochliwe, nie pozwoliły mi na satysfakcjonujące podejście bliżej. Zawsze znalazł się w gąszczu badyli jakiś nadzwyczaj czujny ptaszek i z furkotem podrywał całe stado. Nie odlatywały daleko, ale po kilku próbach udawania, że absolutnie nie zbliżam się do nich i chowania się za statyw aparatu (jakieś 3x po 4cm średnicy) dałam im spokój. Może się jeszcze spotkamy.
wydra73 2020-11-06
Żadne inne tak wspaniale nie pasowałyby do poszarzałej bylicy.
re. Orioli Jeżeli nie po łóżka, to z pewnością pomagać w przemianie dwu sanatoriów na izolatoria. Wdzięczne nazwy chyba pozostaną: Korab i Szarotka.
A tak naprawdę nie mam pojęcia, nie zdążyłam zapytać.
halka 2020-11-06
Pięknie wyglądają na tych chwaściorach. Gdyby nie te czerwone plamki na głowie, trudno byłoby je dostrzec.
andaba 2020-11-06
Do mnie raz jedna przyleciała i cieszyłam się jak głupia, a tu proszę, całe stadko!