Na końcu rzeczonej ścieżki i półwyspu o wdzięcznej nazwie Dąbek zastałam taki obrazek, który wcale mnie nie zaskoczył.
Dawno, dawno temu były tu fajne drewniane pomosty, plaża i kilka hangarów z wodnym sprzętem do wypożyczania. Moje wakacje (bo kiedyś mieszkałam gdzie indziej) zawsze rozpoczynałam od wizyty tutaj i kąpieli w jeziorze. Dzierżawcą tego miejsca była kolej, a właścicielem Lasy Państwowe. Jak jest dzisiaj, nie wiem. Jednak brzeg straszy tą ruiną od dawna, a przecież to jeden z najładniejszych jego odcinków.
Dlaczego szlak turystyczny, który zresztą kosztował niemałe pieniądze, prowadzi właśnie tutaj? Nikt nie zgadnie.