Byliśmy umówieni na tuż przed zmierzchem. Miała wtedy przerwę w jedzeniu. Mimo to była szalenie rostrzepana. Ciągle gdzieś się wierciła. Dużo mówiła.
Opowiadała o głębokim i ciepłym domku na drzewie, z którego widok roztacza się na cały staw i o tym, że musi prosić wrony by krakały, gdy zobaczą z góry kota, kiedy ona jest na ziemi. Zwierzała się z marzeń.
Chciałaby popłynąć na wyspę, Gdzie znalazłaby mnóstwo jedzonka i nic, absolutnie nic, co zagrozi jej życiu. Planuje wyprawę, gromadzi już nawet orzeszki. Chce zrobić to w zimie, kiedy staw jest twardy. Wyjaśniłem jej, że chodzi o lód.
Opowiedziała mi wtedy jedną ze swoich tajemnic, jak sprytnie i mądrze nauczyła się oszukiwać ludzi. Specjalnie reaguje, kiedy ją wołają i kuszą jedzonkiem. Dobrze wie, że chcą ją porwać i nigdy tu nie wróci. Udaje więc, że o niczym nie wie i kiedy wyrwie już orzeszek, ucieka wysoko, wysoko na drzewo.
Uśmiecham się skrycie. Mówię o podziwie dla sprytu. Skończyliśmy, uciekła tam, wysoko. Zastanawiam się, skąd w niej tyle naiwności.
- Małe rozumki i potężna wiara - szepczę do siebie.
witch32 2008-05-08
...mój synuś miał przygodę z wiewiórką.....później musiałam wozić go na zastrzyki.....dobranoc:)))
witch32 2008-05-08
...nie tamtą kot zaatakował i zagryzł.....a mój synek pożałował jej.....przyniósł do domu....chciał żeby odżyła.....
monika6 2008-05-12
zapowiadały wiosne ale bardzo cichutko i nie słyszałam...
ładne to opowiadanie ;]