[36820657]

To jeszcze na zakończenie wczorajszego święta, a dla mnie najważniejsze bo to rodzinna historia.
zdjęcie u góry w kolażu to mauzoleum
na dole z pogrzebu i Franciszek Powstaniec Wielkopolski.
Dwa ostatnie to zdjęcia z Muzeum Regionalnego w Krotoszynie jak i oryginalny zapis też z Muzeum.

"Krótkie, ale piękne było życie Franciszka Sowińskiego. Gorąco ukochał Ojczyznę i złożył w jej ofierze swoje życie.
Urodził się 20 grudnia 1898 roku w Krotoszynie przy ulicy Roszkowskiej 5. Kilku jego braci poległo w wojnie 1914 - 1918, a sierżant Wojciech poległ pod Monte Casino. Ojciec, pracownik browaru, starał się według swoich możliwości o wykształcenie syna. Franciszek uczył się zawodu stolarskiego. Pierwsza wojna światowa powoduje wcześniejsze powołanie do wojska niemieckiego, gdzie wkrótce otrzymuje stopień kaprala. Będąc na froncie niemiecko - francuskim zostaje ranny. W szpitalu dochodzi go wieść o wybuchu Powstania w Wielkopolsce. Przedostaje się do Wielkopolski i tutaj jako jeden z pierwszych zgłasza się do dowództwa oddziałów powstańczych w Krotoszynie. Zostaje przydzielony do 2 kompani 12 pułku Strzelców Wielkopolskich. Dni spędza na służbie w oddziałach powstańczych. 31 stycznia 1919 roku patrol powstańczy pod dowództwem sierżanta Modrzejewskiego wyrusza z leśniczówki w kierunku Zdun. Pod Siejewem rozwinięci w tyralierę powstańcy, zostają zaatakowani przez Niemców. Wkrótce niezaprawieni w boju powstańcy wycofują się. Sowiński pozostaje na swym lewoskrzydłowym stanowisku osłaniając wycofujących się. Otaczają go Niemcy i podstępnie zabierają do niewoli. Zabierają go najpierw do Zdun, a następnie do Cieszkowa. Jakaś kobieta , naoczny świadek, opowiadała później rodzinie jak w niedzielę przed południem, przed tamtejszym kościołem znęcano się nad powstańcem. Zabrano mu płaszcz, zdarto odznaczenia. Żadnych jednak zeznań od Franciszka Sowińskiego nie wydobyto. Jakiś Niemiec uderzył go śmiertelnie kolbą karabinu w tył głowy. Fornal z Siejewa przewiózł zmasakrowane ciało nieboszczyka do Krotoszyna. Nierozpoznany leżał do następnego dnia t.j.2 lutego 1919 r. W tym dniu ogłoszono we wszystkich kościołach że w kostnicy szpitalnej leżą zwłoki nieznanego powstańca. Po rozpoznaniu zwłok zawiadomiono stroskanych rodziców. Widok pokaleczonego Franciszka był tak straszny, że matka Franciszka zemdlała.
Pogrzeb Franciszka Sowińskiego pozostał w pamięci wielu mieszkańców Krotoszyna. Brało w nim udział 400 kosynierów. Kondukt żałobny wypełniły setki Krotoszyniaków. Pogrzeb ten stał się manifestacją narodową Polskiego społeczeństwa Krotoszyna. Po ośmiu latach zwłoki powstańca - Bohatera przeniesiono do pomnika - mauzoleum ufundowanego przez powstańców, a znajdującego się na cmentarzu krotoszyńskim.
Franciszek Sowiński został odznaczony pośmiertnie krzyżem Virtuti Militari. "

Krótka historia jednego powstańca, ale jakże ważnego dla mnie dla mojej rodziny i dla mojej Wielkopolski i mojej ukochanej Polski.

eljot60

eljot60 2021-11-12

Takie jak ta historie powstańców - bohaterów, którzy nie wahali się oddać swe życie w walce o wolność swej Ojczyzny pozwalają nam uzmysłowić sobie jak wielką wartością jest Polska, nasz narodowy Dom. Szanujmy i dbajmy o jej suwerenność, a wszystkim bohaterom, którzy walczyli, którzy przelewali krew - cześć i chwała!

wan22

wan22 2021-11-12

Ciekawa historia i duma dla rodziny...Przyjemności życzę na piątkowy wieczór..

henry

henry 2021-11-12

Mój Dziadek też Powstaniec Wlkp... miał to szczęście, ze przeżył walcząc o Niepodległą....

panama

panama 2021-11-12

To był brat mojego dziadka.
Mój dziadek też był Powstańcem Wlkp.Odznaczony Wielkopolskim Krzyżem Powstańczym

"Od 28.12.1918 brał czynny udział z bronią w ręku w Kompanii Pleszewskiej i okolicznych miejscowościach. 01.01.1919 brał udział w walkach przy zajęciu Krotoszyna i Zdun pod dow. por. Pamina. Następnie w 8 Pułku Strzelców Wlkp. pełnił służbę na odcinku ostrzeszowskim oraz brał udział przy osadzaniu Bydgoszczy. W Pułku tym pełnił do 1924 służbę. Po zwolnieniu z wojska pracował w kopalni „Kleofas” w Bytomiu. W czasie okupacji pracował w koszarach w Golęcinie w Poznaniu do 21.12.1945. W czasie wyzwalania Poznania brał udział w walkach z bronią w ręku przy zdobywaniu Cytadeli Poznańskiej. W czasie tych walk został ciężko ranny w głowę. Po wyleczeniu z odniesionych kontuzji, pracował w różnych przedsiębiorstwach jako pracownik fizyczny do czasu przejścia na rentę inwalidzką."

reni51

reni51 2021-11-12

Patriotycznie. Historia prawdziwa to najlepsze świadectwo.

eljot60

eljot60 2021-11-13

Mój dziadek, mieszkaniec Galicji walczył w I WŚ w wojskach austriackich. Przysypany w okopie dostał się do niewoli rosyjskiej. Przez Morze Czarne, Morze Śródziemne, a potem koleją z Triestu wrócił do Polski, do domu, do żony, z którą miał piątkę dzieciaków (w tym mój tato). Był inwalidą wojennym, z rentą od II Rzeczpospolitej, ale po II WŚ PRL już jej nie wypłacał, więc musiał pracować, był szewcem.

panama

panama 2021-11-13

Wielu jest pośród nas z takimi albo podobnymi historiami ludzkich losów zakończonych szczęśliwie, jednak pozostawiając gdzieś tam w tyle głowy ślad tamtych wydarzeń. Pamiętam jako młody chłopak jak dziadek opowiadał o tamtych czasach rodzice zresztą też, byłem wtedy wiernym słuchaczem dziadkowych opowieści choć widać było jak to nadal przeżywał. Opowiedział mi pewne zdarzenie którego nie zapomnę.
To było na Poznańskiej Cytadeli moja babcia była tam kucharką i pewnego razu ukrywali żydowskie dziecko, dowiedziała się jedna Niemka i zaczęła szukać . Wtedy moja babcia ukryła je pod ziemniakami, po prostu je przysypała. Niestety ta Niemka go znalazła bo to był chłopczyk. Poszła wtedy do mojej babci bo była tam jakby szefową. Wyciągnęła pistolet wycelowała i niestety nie zdążyła strzelić gdyż stojący w drzwiach Niemiec zastrzelił ją ratując tym samym życie mojej babci. To jedna z historii opowiedzianych przez dziadka. Dziś cieszę się że miałem okazję mieć takich przodków i realnie z nimi...

panama

panama 2021-11-13

porozmawiać a raczej wysłuchać.

(komentarze wyłączone)