Zza drzew wyleciał myszołów. Nie był wysoko bo dopiero co wzleciał w powietrze. Szukał noszenia, które pozwoliło by mu wznieść się wyżej. Znalazł.
Zaczął krążyć i powoli nabierać wysokość. Krążąc tak zbliżał się do mnie i widziałem go coraz dokładniej. Gdy myszołów znalazł się nad moją głową nie był jeszcze wysoko i widziałem dokładnie jego ubarwienie. Stałem tak z głową zadartą do góry pochłonięty doszczętnie tym widokiem. Wzrok mój szybował razem z nim, wyobraźnia natomiast zaczęła odrywać mnie od twardej ziemi i unosić w przestworza. A on spokojnie unoszony niewidzialną siłą ogrzanego powietrza piął się coraz wyżej i wyżej. Bez żadnego wysiłku, jak gdyby prawo grawitacji go nie dotyczyło, przestało istnieć.
Gdy przestałem go obserwować wyglądał jak niewielka plamka na niebie, mały ruchomy punkcik. Więc wróciłem na twardą ziemię gdzie moje miejsce.
Uwielbiam obserwować myszołowy krążące w noszeniach. Szczególnie piękny jest to widok gdy obok siebie krążą dwa lub więcej ptaków. Przystaję wtedy i obserwuję, podziwiam.
dodane na fotoforum: