Poranek tego dnia był piękny. Słońce wspięło się już ponad horyzont i wysyłało ku Ziemi swe pierwsze promienie, które odbite w milionach kropelek rosy rozbiegały się we wszystkie strony nadając okolicy bajkowy wygląd.
Bonifacy leżał w wysokiej trawie z przymkniętymi oczami i słuchał delikatnego brzęczenia pszczół, cykania koników polnych i śpiewu ptaków witających nowy dzień.
Nagle poczuł łaskotanie na policzku. podniósł powieki i jego oczom ukazał się dziwny jakiś czarno, czerwony stwór cały umazany pyłkiem kwiatowym, z długimi czułkami i uśmiechający się do niego. W jednej chwili przerażony Bonifacy zerwał się na równe nogi, ale w tym pośpiechu potkną się o kępkę trawy i runą na ziemię jak kłoda, a tuz za jego plecami rozległ się śmiech. Gdy się obejrzał zobaczył Omomiłka szarego śmiejącego się i bujającego na źdźble trawy. Opanowawszy troszkę strach i nerwy, z wyrzutem w głosie Bonifacy powiedział.
-No i z czego się tak śmiejesz? Ładnie to tak straszyć śpiącego?
A Omomiłek śmiał się już tak strasznie że stracił równowagę i spadł na ziemię.Leżąc od góry nogami śmiesznie nimi wymachiwał starając się pochwycić cokolwiek by się podnieść. Zobaczywszy te niezdarne ruchy Bonifacy parskną śmiechem i po chwili na łące było słychać ich niepohamowany śmiech.
W końcu owadowi udało się podnieść i wspiąć na czubek najwyższego źdźbła trawy, gdzie rozłożył swe skrzydła i przyjaźnie machnąwszy nimi Bonifacemu, odleciał śmiejąc się nadal w niebo głosy. Rozbawiony człowiek krzykną jeszcze do odlatującego chrząszcza.
-Bywaj zdrów mój mały wesoły przyjacielu!
A z oddali odpowiedział mu radosny śmiech owadziego dowcipnisia.
dodane na fotoforum:
marcysi 2018-06-23
dobrze że Bonifacy taki zwinny i ostrożny bo jeszcze w tym przestraszeniu mógłby rozgnieść Omomiłka;-)
spotkanie wspaniałe, a opis pobudza wyobraźnię jakby się stało z boku i obserwowało całą scenę;-)
bardzo radosny ten Omomiłek;-)