- Dzień dobry Panie Lisie - grzecznie przywitał się Bonifacy.
Lis troszkę się przestraszył, ale tylko troszeczkę, bo przecież jeśli ktoś mówi " dzień dobry" to raczej nie ma złych zamiarów. No chyba że ktoś krzyknie "hej ty" albo jeszcze gorzej.
- Dzień dobry - odpowiedział Lis.
- Widzę że łapie Pan myszy.
- Ja? Myszy łapię? - zdziwił się Lis - Nie ja tylko sobie spaceruje.
- Aha - powiedział Bonifacy - Bo ja myślałem że Pan łapie myszy i chciałem się zapytać czy by mi Pan jedną złapał.
- Mógłbym - uśmiechnął się Lis - ale za mysz trzeba zapłacić.
- A ile?
Lis się oblizał.
- Dwie kury i kaczkę.
- A dlaczego tak dużo za tak małą mysz?
- Bo to są myszy testowane!
- Aha. A jakie sztuczki potrafią robić?
Lis się zastanawiał i rozglądał po łące.
- O widzisz? Tam jest jedna, właśnie wyszła z norki. Wystarczy krzyknąć "Hop". I patrz jak szybko ucieka do norki. - Lis się uśmiechnął i machnął z zadowolenia swym pięknym, puszystym ogonem.
- Rzeczywiście! - wykrzyknął zachwycony Bonifacy - I wszystkie tak potrafią?
- Tak, przecież sam je tresowałem.
- To ja się jeszcze zastanowię bo nie mam tylu kur i kaczek.
- Mogą być gesi. - szybko odrzekł lis i znów się oblizał.
- A mogę dać odpowiedź za kilka dni czy wezmę tą mysz?
- Dobrze. Tylko radzę się spieszyć bo chętnych jest więcej, a mysz tylko kilka!
- To do widzenia. Postaram się jak najszybciej te kury lub gesi przynieść.
- Do zobaczenia! Tylko niech będą tłuściutkie! - krzyknął Lis i w radosnych podskokach pobiegł do pobliskiego lasu.
-