Bonifacy siedział w wysokiej trawie i patrzył jak budzi się dzień, nowy dzień.
Wokół niego rozbrzmiewał ptasi śpiew. Gdzieś tam po prawej śpiewała wilga swą pieśń wzywającą deszcz. Po lewej drozd śpiewak, a gdzieś w oddali z tyłu nieśmiało odzywała się turkawka, a nad nim przelatywały gawrony ciągnące na poranny żer. Nawet niewielkie stadko kaczek przemknęło z dużą prędkością śpiesząc się na poranną kąpiel. Całe powietrze wokół było nasycone odgłosami i zapachami poranka.
Bonifacy cieszył się bardzo że mógł to wszystko widzieć, słyszeć i odczuwać.
Dzień nie zapowiadał się piękny, bo na niebie pojawiły się chmury i kolory były ciut przygaszone, ale to nie martwiło Bonifacego, on cieszył się kolejnym dniem bo może przyniesie coś miłego, coś ciekawego.
Pięknie jest.