Bonifacy siedział pod rosochatą wierzbą otulony ciepłym letnim powietrzem nasyconym zapachem ziół, kwiatów i nagrzaną ziemią. Wpatrywał się w dal i napawał widokami. Obserwował duże stado bydła i z wielką przyjemnością słuchał odgłosów skubanie trawy i miarowych oddechów pasących się obok niego krów.
Dzień był bardzo ciepły i przyjemny co jakiś czas któraś z krów podchodziła do niewielkiego stawku by ugasić pragnienie. Niektóre wchodziły głębiej w wodę by się zanurzyć i ochłodzić, no i po ochlapani wodą mniej dokuczały różnego rodzaju gryzące i żądlące owady.
Bonifacy również bardzo chętnie skorzystał by z kąpieli, ale tak fajnie siedziało się mu pod tą wierzbą że nie chciało mu się ruszać z miejsca. Zanurzył tylko stopy w wodzie i leniwie nimi poruszał by woda przyjemnie przepływała mu pomiędzy palcami.
Co jakiś czas na brzegu przysiadały jaskółki zbierające błoto do budowy swych gniazd, oraz szpaki gwarnie rozmawiając i czasem się kłócąc co doprowadzało zazwyczaj do niewielkich bijatyk.
Zdarzyło się nawet że któraś z krów schodząc do wody wystraszyła jakąś żabę i ta z wielkim pluskiem skakała do wody i znikała gdzieś pod wodą by za chwilę wypłynąć i z wyrzutem spoglądać na krowę która nawet nie zdawała sobie z tego sprawy że napędziła żabie stracha.
Szkoda że takie dni nie zdarzają się częściej. Myślał Bonifacy. Człowiek ciągle gdzieś pędzi, ciągle się śpieszy, zadaje mnóstwo pytań, oczekuje na setki odpowiedzi, ciągle czegoś chce i ciągle mu mało. A tu jest tak pięknie tak spokojnie, wystarczy siąść i patrzeć. Szkoda że ludzie ciągle muszą coś mówić, ciągle muszą pouczać, a nie potrafią słuchać. A przecież wystarczy tylko nadstawić ucho i słuchać i wtedy nawet cisza ma nam wiele do powiedzenia.
Bonifacy siedział pod wierzbą i słuchał. Słuchał jak krowy skubią trawę, jak jaskółki rozmawiają o budowie gniazd, słuchał jak kłócą się szpaki i jak w trawach i koronach drzew szumi letni ciepły wiaterek. Dzień był naprawdę piękny.