…widziałem dziś motyla siedzącego na drewnianych schodach w starym budynku o małych oknach… tak małych, że trudno mu było do nich trafić, by wylecieć na wolność, by zaczerpnąć łyk wody z porannej rosy… by przeżyć…
… jeszcze nie tak dawno wleciał tam z radością przez szeroko otwarte drzwi, szukając przyjemnego chłodu… a dziś kiedy upał ustąpił miejsca chłodniejszym dniom, ktoś pozamykał okna… siedział w swojej ogromnej klatce…nie mając już siły, by wzlecieć, a to co sprawiło radość powoli go zabija…
…ale może ktoś wchodząc po schodach, mimo trudu wspinaczki… powoli, delikatnie chwyci go w swoje dłonie i doniesie do okna… by jeszcze przed śmiercią mógł zakosztować tego do czego został stworzony… by latać i dawać radość tym, którzy na niego patrzą… a może wróci do tych dłoni siadając na nie z ufnością… zaufa, bo wszak to one uratowały mu życie…
reniagg 2009-09-17
bardzo mi się podoba oczywiście foto ! ...ale ta "opowieść" jest taka ,taka ..."życie"
pozdrawiam :)