Co z tego, że piękne, jeśli zniknęło…
Znika bezpowrotnie w otchłani fal,
pozostawiając po sobie ciemność
i chłód przeszywający na wskroś.
Jeszcze przed chwilą ogrzewało
i cieszyło swym widokiem,
rozświetlając drogę pod stopami.
A teraz, muszę wrócić do świata
szukając po omacku drogi,
po ciemku, wśród chłodu.
Będę szedł jak ślepiec,
szukając swego domu,
gdzieś ktoś na mnie czeka.
A kiedy dotrę zmarznięty o świcie,
ktoś poda mi kubek ciepłej kawy
i zaprowadzi do okna…
…by znów ujrzeć słońce.